... Klub Biegacza powstał w 2001 r. Grupa założycielska przysłała mi piękne zaproszenie z następującą treścią:

Amatorski...
Na zdjęciu z lewej – pączki z ciastkarni Zygmunta Zapadki na pracowniczym zebraniu w świetlicy „Społem”, lata 80. Z prawej – członkowie i sympatycy AKB na stadionie przy ul. Śląskiej

Mijamy się w biegu, choć nie w pośpiechu w bliskich spotkaniach z przyrodą to znak, że niektóre nasze ścieżki w tę samą stronę wiodą. Biegnąc widzi się więcej, chcemy o tym panią przekonać na zebraniu założycielskim Amatorskiego Klubu Biegacza. Piękny kartonik pracowicie wykonanego zaproszenia bardzo mnie wzruszył. Na dodatek te rymy, do których mam słabość. Jednak natychmiast wysłałam odpowiedź: Biegać z Wami może bym i spróbowała, alem dla roweru już duszę sprzedała. Dzięki za zaproszenie – od biegania wolę kręcenie. Do zobaczenia na ścieżkach, które być może zawiodą nas w tę samą stronę.

Nie poszłam na zebranie założycielskie, ponieważ „Kręcioły” i rower były priorytetem, a bieganie postanowiłam odpuścić. Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałam od Krzysztofa Wilczka, Przewodniczącego Komitetu Założycielskiego taką oto odpowiedź: We mnie też kiedyś zakochała się dętka. Nasza miłość była prędka. Natchnieniem jej byłem. Wentylem zdobyłem. Kapciem uciekłem. Teraz biegam między niebem, a piekłem. Mówią, że mam coś z deklem. Choć dętkę przeprosiłem, kupiłem jej kwiaty... i kawałek łaty. A zatem... i pani kiedyś zbrzydną rowerowe trasy. Włoży pani boskie adidasy i pobiegnie z nami, a wieczorami mleczną drogą biegamy w takt skrzydeł łopotu. Bicia ziemskich dzwonów niebiańskich weletronów. W chwały glorii zwyciężać w anielskiej kategorii... A na razie współczujemy waszym oponom pękającym z zazdrości, tak żałują naszym butom przebytych odległości. Mimo wszystko dzięki za pamięć i szczere chęci, niech się Wam radosnych zdarzeń łańcuch kręci. Miły, rymowany liścik sprawił, że postanowiłam stawić się na bieżni stadionu przy ulicy Śląskiej i wspólnie z pełną biegowych pasji grupą zrobić kilka okrążeń i stanąć do wspólnej fotografii. Potem jeszcze kilka razy brałam udział w biegach organizowanych przez Amatorski Klub Biegacza. Wprawdzie członkiem formalnie nie zostałam, ale pozostały mi miłe wspomnienia i pamiątki. Do tych już wymienionych dorzucić muszę wydany w 2003 r. Informator. Z treści wynika, że we wspomnianym roku lista członków liczyła dwadzieścia osiem osób, zaś zawodnicy AKB ze Szczytna brali udział w sezonie 2003 aż w 35 imprezach biegowych. Informator bogato ilustrowany zdjęciami przybliża ciekawostki i osiągnięcia biegaczy. Dowiaduję się z niego m.in., że biegacze uczestniczyli w Pielgrzymce Biegowej Szczytno – Święta Lipka i pokonali dystans 68 km. Doceniam ten wyczyn, ponieważ osobiście dojechałam tam swego czasu rowerem, a wymagało to ode mnie niezłego wysiłku. Chylę czoła przed Tomaszem Walerzakiem, Krzysztofem Wilczkiem oraz Zygmuntem Zapadką, gdyż oni m.in. dobiegli do Świętej Lipki w 2003 r., ale jak czytam w Informatorze pobiegli ze Szczytna dokładnie 30 listopada 2003 r. do Gietrzwałdu, pokonując ok 70 km.

Pan Zygmunt przyszedł do mnie z pączkami i tak sobie dawne czasy wspominamy

Nie sposób wymienić wszystkich wyczynów biegaczy oraz ich nazwisk. Jednak na chwilkę zatrzymam się przy panu Zygmuncie Zapadce, który przez wiele lat prowadził Zakład Ciastkarski i należał do przedsiębiorców szczodrze włączających się we wszystkie organizowane w Szczytnie uroczystości i obdarowujących organizatorów słodkimi wypiekami. Otóż w Informatorze znalazłam taką ciekawostkę: Według badań dietetyków, dotyczących tłustego czwartku wynika, że aby zniwelować kalorie nabyte podczas zjedzenia 1 pączka, należy 20 minut biegać. Zatem każdy z nas (12 biegaczy) może zjeść 2.260 pączków. Zygmunt, trzymaj się! Oczywiście była to aluzja do wypiekanych, najpyszniejszych pączków przez pana Zygmunta Zapadkę. Miałam okazję kosztować tych wypieków i nawet pamiętam taką zabawną sytuację. Będąc w Ciastkarni zauważyłam, że wiecznie zapracowany kierownik utyka. Spytałam co mu się stało, a wówczas pan Zygmunt odpowiedział: „Przygotowuję się do Maratonu”. Potraktowałam tę informację jako żart, a gdy zobaczyłam słodkiego kolegę biorącego udział w Maratonie, to po prostu paluszki po zjedzonym pączku oblizałam i serdecznie zacięcia sportowego pogratulowałam.

Jeszcze na koniec zdanie z informatora o panu Zygmuncie: Najlepszy ciastkarz wśród biegaczy, najlepszy biegacz wśród ciastkarzy. Właśnie pan Zygmunt przyszedł do mnie z pączkami i tak sobie dawne czasy wspominamy. Pozdrawiam wszystkich pasjonatów biegania – jesteście nie do pokonania. Nawet gdy kilka pączków zjecie i tak, tam gdzie chcecie dobiegniecie.

Grażyna Saj-Klocek