Wakacje to z jednej strony czas większej liczby wypadków, z drugiej zaś - odpoczynku wielu stałych krwiodawców. W niektórych szpitalach ze względu na brak krwi trzeba przekładać planowe operacje.

Apelują o krew

Mało krwi

W okresie wakacji zwykle zaczyna brakować krwi. Dawcy wyjeżdżają na urlopy, a zapotrzebowanie na życiodajną substancję rośnie z powodu np. większej liczby wypadków drogowych. W tej chwili trudna sytuacja panuje w województwach: warmińsko-mazurskim, lubelskim, dolnośląskim, lubuskim. Szpitale ratują się skupując krew z innych województw. Pobierana się ją również od dawców rodzinnych. Konieczne jest odkładanie planowych zabiegów operacyjnych.

- Brakuje każdej grupy krwi, a szczególnie minusowej. Organizujemy akcje pobierania w różnych miejscowościach, aby ściągnąć jak najwięcej krwiodawców - informuje Andrzej Zając z Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Olsztynie.

Dyrektor szczycieńskiego szpitala Marek Michniewicz uspokaja, że choć sytuacja nie wygląda dobrze, to jednak nie dramatycznie. Potrzeby szpitala udaje się pokryć, zachowana jest również rezerwa.

Dar dla mieszkańca

W piątek 29 lipca w Świętajnie oddawać krew przyszli mieszkańcy gminy. To odzew na apel rodziny Piećkan z Kolonii.

- Pan Franciszek musi mieć kilka transfuzji, lekarze prosili o krew, więc postanowiliśmy zadeklarować się i przeznaczyć naszą dla niego - tłumaczy Stanisław Ciemiński prezes Klubu Honorowych Krwiodawców w Świętajnie.

Na apel odpowiedziało ponad 30 osób. To nie pierwsza taka akcja organizowana przez ten klub.

- Jest to coś, czym możemy się podzielić, a przy okazji uratować komuś życie. To nic nie kosztuje, a daje satysfakcję - mówią krwiodawcy z gminy Świętajno.

Honorowo czy za pieniądze

Marek Michniewicz krytykuje decyzję o likwidacji szczycieńskiej stacji pobierania krwi.

- Jak pobór odbywał się na miejscu, chętnych było więcej. Ludzie przychodzili kiedy im pasowało - uważa.

Krew w Polsce oddawana jest głównie honorowo, ochotnik otrzymuje 8 czekolad oraz całodniowe płatne zwolnienie z pracy. Nieliczni decydują się na oddanie życiodajnego płynu za pieniądze.

- Gdy dwa lata temu byłem w Niemczech na zbiorze truskawek, znajomi namówili mnie, żebym oddał krew za kasę. Za 450 ml dostałem wtedy około 300 złotych. Od tamtej pory, kiedy tylko jestem u zachodnich sąsiadów, czynię podobnie - opowiada 32-letni Wojciech.

Kilku jego znajomych w ten sam sposób co jakiś czas zasilała swój budżet.

W polskich centrach krwiodawstwa litr krwi jest wart 130 złotych, jednak w sytuacji zagrożenia życia najbliżsi chorego są w stanie zapłacić każdą cenę. Likwidowanie stacji poboru i zabieranie przywilejów krwiodawcom skłania ich do rezygnacji lub robienia tego za pieniądze.

Joanna Radziewicz

2005.08.10