Od dwóch lat rolnicy gospodarujący na słabych ziemiach mają okazję ich efektywnego wykorzystania. Zamiast uprawiać grunty, mogą posadzić na nich las i z tego tytułu ubiegać się o dopłaty unijne. Na razie w powiecie szczycieńskim korzysta z tej możliwości stosunkowo niewiele gospodarstw.

Będzie szumiał las... na polach

DLA SATYSFAKCJI I DLA ZAROBKU

Sadzenie lasu to od dwóch lat bardzo popularna w Polsce forma zagospodarowywania gruntów rolnych, szczególnie tam, gdzie dominują gleby najsłabszej jakości. Ziemie V i VI klasy przeważają chociażby na południu powiatu szczycieńskiego.

- Sadzenie lasu to najrozsądniejsza forma ich wykorzystania. Nie bardzo wiadomo, co innego dałoby się z nimi zrobić. Do zalesiania zachęcaliśmy mieszkańców podczas wiosennych spotkań sołeckich. Odzew był spory - mówi wójt Wielbarka Grzegorz Zapadka. W gminie z takiej możliwości skorzystało do tej pory około 40 właścicieli. Przeważają wśród nich rolnicy miejscowi, obsadzający zazwyczaj niewielkie fragmenty pól.

Drzewa sadzą również mieszkańcy Szczytna. Jednym z nich jest Mirosław Głażewski, który zalesił 2 ha łąki w Ciemnej Dąbrowie. Ziemię tę odziedziczył po rodzicach. Jak twierdzi, główną motywację stanowiła dla niego przyjemność płynąca z patrzenia na rosnący las.

- Zrobiłem to głównie dla własnej satysfakcji. W przypadku tak małej działki dopłaty nie są duże - tłumaczy Głażewski.

Z dopłat zadowolony jest natomiast Krzysztof Szlachetka z Lipowca, który w tym roku posadził las sosnowy z niewielkim domieszkami drzew liściastych na dwuhektarowym polu w Zieleńcu.

- Od dawna marzyłem o własnym lesie, ale nie ukrywam, że do jego posadzenia zachęciła mnie również możliwość zarobienia pieniędzy. W tym roku otrzymałem już dopłaty i koszty zalesienia zwróciły mi się w 80% - mówi Szlachetka. Dodaje jednak, że zdecydowanie bardziej wolałby gospodarować na lepszej ziemi niż obsiewać lasem słabszą.

POD OKIEM LEŚNIKÓW

Posiadanie własnego lasu to niełatwy zarobek. Jego posadzenie i pielęgnacja wiążą się z nakładami. Sadzonki kupuje się zawsze z własnej kieszeni. Niektórzy zaciągają w tym celu kredyty. Teren trzeba regularnie obkaszać i pielić.

Mimo to zainteresowanie taką formą wykorzystania ziemi wzrasta.

- W tym roku sporządziliśmy już plany zalesień na 70 ha i przyjmujemy wnioski na rok 2008 - mówi Marek Dzieżyk z Nadleśnictwa Korpele.

Jakie warunki należy spełnić, żeby ubiegać się o plan zalesienia? Wystarczy, że grunt, który chcemy obsadzić lasem stanowi naszą własność i nie był odłogowany dłużej niż rok. Szczegółowy projekt nasadzeń sporządzany jest przez specjalistów z nadleśnictwa, którzy uwzględniają w nim obszar oraz przeznaczenie przyszłego lasu i na tej podstawie określają, jakie drzewa i w jakiej technice należy posadzić.

SADZĄ, ALE KASY NIE CHCĄ

Kiedy las jest już posadzony, można ubiegać się o dopłaty. Chociaż lasy chce sadzić na polach wielu, to szczycieński oddział Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa rozpatruje rocznie najwyżej kilkanaście wniosków o dopłaty na ten cel. W roku bieżącym wpłynęło ich 12.

- Przygotowanie wniosku wiąże się z pewnym wysiłkiem, który nie każdy ma ochotę podjąć - tłumaczy Marcin Bielinowicz ze szczycieńskiej ARiMR. Dodaje, że wnioski składać warto, bo bez względu na obszar nasadzeń, zawsze przynosi to zysk. W powiecie szczycieńskim najwyższa dopłata wyniosła w tym roku około 120 tys. złotych, najniższa natomiast oscylowała wokół 10 tys. Należy pamiętać, że premie składają się jednocześnie z trzech kategorii: wsparcia na zalesienie wypłacanego tylko jeden raz, premii pielęgnacyjnej, wypłacanej przez pięć lat od zasadzenia lasu oraz premii zalesieniowej, wypłacanej przez 20 lat. Stąd dopłaty są najwyższe w ciągu pierwszych lat po zalesieniu, później ich wysokość spada. Pieniądze otrzymuje się raz w roku.

Na terenie naszego powiatu pola i łąki zalesiają przede wszystkim rolnicy.

- Znane z innych regionów Polski przypadki masowego nabywania ziemi przez mieszkańców miast u nas nie mają miejsca. Poza tym, te dopłaty zostały pomyślane jako rodzaj rekompensaty za wyłączenie użytków rolnych spod produkcji i tak należy je traktować - wyjaśnia Marcin Bielinowicz.

Wojciech Kułakowski

2006.08.16