Choć w mediach aż huczy od informacji na temat epidemii świńskiej grypy na Ukrainie, to w szczycieńskich aptekach tłumów wcale nie widać. W powiecie nie odnotowano jeszcze ani jednego przypadku wirusa A/H1N1. Znacznie, bo aż czterokrotnie w porównaniu z rokiem ubiegłym wzrosła za to zachorowalność na sezonową odmianę grypy i to jej, zdaniem ekspertów, powinniśmy bać się bardziej.

Bez paniki

SEZONOWA GORSZA OD ŚWIŃSKIEJ

Od kilku tygodni z sąsiedniej Ukrainy napływają niepokojące wieści dotyczące rozprzestrzeniania się w tym kraju świńskiej grypy. Media nieustannie epatują widokiem ludzi chodzących po ulicach w maseczkach oraz oblężonych aptek, w których brakuje podstawowych lekarstw na tę chorobę. To powoduje, że coraz więcej osób zaczyna sobie zadawać pytanie, czy i my powinniśmy obawiać się wzrostu zachorowań na świńską grypę wywołaną wirusem A/H1N1. W województwie warmińsko-mazurskim do 6 listopada odnotowano 19 przypadków tej choroby. Jak informuje dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczytnie Grażyna Sosnowska, na terenie naszego powiatu nie zachorował jeszcze nikt. Nie oznacza to jednak, że możemy się czuć całkiem bezpieczni. Niepokojące są dane dotyczące zwykłej sezonowej grypy. Od początku roku do końca października w szczycieńskim sanepidzie zarejestrowano już 1529 przypadków tej choroby, podczas gdy w całym roku 2008 było ich zaledwie 248.

- W samym październiku wzrost zachorowań był czterokrotny w porównaniu do tego samego okresu roku minionego – informuje Grażyna Sosnowska. Co sprzyja tak dużej zachorowalności? Zdaniem dyrektor sanepidu wpływ na nią ma przede wszystkim pogoda.

- Temperatury w okolicach zera sprzyjają rozwojowi wirusa. Po drugie duże znaczenie ma też nasze zachowanie i ubiór. Wystarczy tylko trochę osłabić lub schłodzić organizm, by wirus miał do niego otwarte wrota – tłumaczy dyrektor Sosnowska. Niewykluczone, że liczba zachorowań jeszcze wzrośnie, bo szczyt grypowego sezonu przypada zwykle na przełom lutego i marca.

SPOSOBY NA CHOROBĘ

Czym różni się zwykła sezonowa grypa od tej świńskiej? - Obie te odmiany różnią się pod względem budowy wirusa, ale objawy są bardzo podobne – odpowiada Grażyna Sosnowska, dodając, że zarówno w przypadku jednej, jak i drugiej śmiertelność jest zbliżona i wynosi poniżej 0,5%. Charakterystyczne dla grypy symptomy to wysoka gorączka, bóle mięśni i stawów oraz kaszel. Szczególnie groźne są pogrypowe powikłania, z których najczęstszym jest zapalenie płuc. Dlatego, jeśli już zachorujemy, to powinniśmy chorobę „wyleżeć” do samego końca. W żadnym razie nie wolno chodzić z niewyleczoną grypą do pracy lub szkoły, bo wtedy narażamy się na ryzyko powikłań. Jak mówi szefowa sanepidu, podstawą zapobiegania tej chorobie jest przede wszystkim higiena – częste mycie rąk, zasłanianie nosa chusteczką w trakcie kichania oraz unikanie większych zgromadzeń, np. dyskotek. Należy pamiętać o częstym wietrzeniu pomieszczeń. Jeżeli już zdarzy się nam kontakt z osobą chorą, to powinniśmy pamiętać o tym, by nie podchodzić do niej bliżej niż na 1,5 metra. Pracownicy sanepidu zalecają także szczepienia przeciwko grypie sezonowej.

- Taka szczepionka wprawdzie nie chroni nas w 100% przed zachorowaniem, ale jednak zwiększa szanse na uniknięcie tego. Nawet jeśli zachorujemy, to po szczepionce przebieg choroby będzie łagodniejszy – mówi Grażyna Sosnowska, podkreślając, że szczepionka na grypę sezonową częściowo chroni także przed świńską. Sama już się zaszczepiła i namówiła do tego swojego syna, studenta mieszkającego w akademiku, gdzie ryzyko złapania wirusa jest dość duże. Koszt szczepionki waha się w granicach 30 złotych, ale zdaniem dyrektor warto wydać te kwotę.

- Jeżeli zachorujemy, to na różnego rodzaju leki antygrypowe wydamy na pewno zdecydowanie więcej – przekonuje. Tymczasem mieszkańcy powiatu szczepią się raczej niechętnie. Wystarczy wspomnieć, że w ubiegłym roku zrobiło to zaledwie 2008 osób. Zdaniem Grażyny Sosnowskiej wpływ na to może mieć opinia niektórych lekarzy sceptycznych wobec jakichkolwiek ingerencji w system odpornościowy pacjentów. - Uważają oni, że szczepionki w pewien sposób go „rozleniwiają”. W pierwszej kolejności zaszczepić powinni się pracownicy służby zdrowia, osoby powyżej 65. roku życia, przewlekle chorzy oraz ludzie mający obniżoną odporność.

CZOSNEK, CEBULA I MIÓD

O ile w zabezpieczeniu przed grypą mogą nam pomóc szczepienia, o tyle zadania tego nie spełnią maseczki ochronne oglądane w migawkach telewizyjnych z Ukrainy.

- Taka maseczka może być używana góra pół godziny, i to tylko przy bezpośrednim kontakcie z chorym. Na pewno nie pomoże nam noszona na ulicy – mówi Grażyna Sosnowska. Podobne zdanie na ten temat ma kierownik apteki „Cefarm” Grzegorz Rusinowski. Noszenie maseczek określa wprost mianem głupoty.

- Dają one tylko psychiczne poczucie bezpieczeństwa, nic więcej – twierdzi aptekarz. Chorym na grypę radzi dobrze się wygrzać w nocy, zażywać duże ilości witaminy C oraz aspiryny lub polopiryny. Za najbardziej skuteczne uważa domowe sposoby walki z grypą.

- Powinniśmy jeść cebulę i czosnek, w którego olejkach eterycznych znajdują się cenne probiotyki – radzi aptekarz, uczulając jednocześnie, by nie połykać czosnku w całości, lecz w postaci rozgniecionej, bo wtedy uwalniają się zdrowotne substancje. Na kaszel dobrze jest sporządzić miksturę z soku z cebuli i cukru. Pomóc może też nam miód, ale pod warunkiem, że nie kaszlemy, bo wtedy jeszcze bardziej podrażnia drogi oddechowe. Jeśli już musimy brać leki, to najlepiej te, które rozpuszczają się w wodzie. Grzegorz Rusinowski sceptycznie podchodzi do szczepień na grypę sezonową. Sam ich nie stosuje.

- Przebywając wśród chorych nabrałem już odporności – mówi, przypominając, że szczepionka co roku opracowywana jest w oparciu o przewidywany rodzaj wirusa, nie dając stuprocentowej gwarancji zapobieżenia chorobie.

Nie przekonują go też rady dotyczące zapobiegania świńskiej grypie poprzez szczególną troskę o higienę.

- Kiedy był wybuch w Czarnobylu, ówcześni decydenci też nam mówili, żebyśmy myli ręce – ironizuje. Według niego świńska grypa rzeczywiście może być poważnym zagrożeniem. - To wielka niewiadoma, bo nie wiemy, jak ten wirus będzie mutował – mówi Grzegorz Rusinowski. Według niego w sprawie szczepień przeciwko tej chorobie powinny się czym prędzej wypowiedzieć medyczne autorytety, a tego obecnie bardzo brakuje. Na razie nie zauważył w swojej aptece zwiększonej sprzedaży leków antygrypowych.

PANIKI NIE MA

Wzmożonego ruchu nie ma też w innych szczycieńskich aptekach. - Ludzie, owszem, kupują leki antygrypowe i odpornościowe, ale to normalne w tym okresie – mówi Ewa Pawłowska, właścicielka apteki „Nowa”. Zdaniem jej oraz kierowniczki Aldony Użyńskiej doniesienia medialne wyolbrzymiają problem. - Ze zdumieniem słucham tego, co mówi się w telewizji. Nie ma powodów do obaw – uważa Ewa Pawłowska. Aptekarki pamiętają okresy większego ruchu.

- Gdyby to były naprawdę wzmożone zachorowania, to drzwi by się nie zamykały – mówią.

Mieszkańcy Szczytna, z którymi rozmawialiśmy także nie widzą powodów do paniki. Mają też rozbieżne zdania na temat celowości szczepień na grypę sezonową.

- Kiedyś się szczepiłam, ale za każdym razem i tak chorowałam. Teraz już się nie szczepię – mówi Danuta Jakubas napotkana przez nas na rynku. - Trzy lata temu miałam po grypie taką infekcję, że od tamtej pory zawsze się szczepię. Mam nadzieję, że w razie zachorowania, zniosę je łagodniej – mówi z kolei księgowa w ZS nr 2 Jadwiga Laskowska. Domowe sposoby zwalczania grypy zachwala za to nauczycielka z tej samej szkoły, Mirosława Zaręba. Podobne zdanie ma także pszczelarz Józef Ciechanowicz. - Nie chorowałem w tym roku na grypę, nie boję się tej choroby i nie zamierzam się szczepić. W razie przeziębienia zawsze sięgam po miód i czosnek – słyszymy od niego.

Ewa Kułakowska, o, kl/fot. E. Kułakowska, A. Olszewski