Przejazd samochodem przez Leleszki to nie lada wyzwanie. Część wsi pokrywają tzw. kocie łby, przez resztę biegnie nieutwardzona droga pełna dziur. Latem przejeżdżające przez nią samochody wzbijają tumany kurzu, jesienią i zimą zalega na niej błoto. Mieszkańcy od lat nie mogą się doprosić od władz Pasymia poprawienia jej stanu. W ubiegłym tygodniu burmistrz Mius wysłał co prawda do wsi równiarkę, ale zdaniem miejscowych nic to nie dało, a wręcz przeciwnie – pogorszyło jeszcze stan drogi.

Burmistrzu, zrób coś z tą drogą

JAK SZWAJCARSKI SER

Leleszki to malownicza, pięknie położona wieś w gminie Pasym. Na stałe mieszka tu około 260 osób, ale latem co najmniej drugie tyle przyjeżdża na wypoczynek. Niestety, zarówno turystom, jak i miejscowym nie jest dane w pełni cieszyć się urokami tego miejsca. Humory psuje im opłakany stan biegnącej przez wieś drogi. Od zjazdu z krajowej „53” spory jej odcinek pokrywają „kocie łby” wykonane tuż po wojnie w czynie społecznym. Poruszanie się po nich do przyjemności nie należy, ale dalej jest jeszcze gorzej. Dalsza, nieutwardzona część drogi miejscami przypomina szwajcarski ser.

– Kierowcy gubią tu kołpaki, jeden nawet urwał silnik – mówi Anna Banach, mieszkanka Leleszek. Piesi użytkownicy też nie mają lekko.

– W czasie roztopów lub obfitych opadów deszczu dzieci idące na przystanek są całe mokre – relacjonuje sołtys wsi Izabela Łempicka. Na dodatek obecnie władze gminy wyłączają ze względów oszczędnościowych niektóre punkty oświetleniowe.

– Jak jest ciemno, to trzeba uważać, żeby nie wpaść do dziury i nie skręcić nogi – mówią mieszkanki. Radna z Leleszek Hanna Gryczka żali się, że gromy za fatalny stan drogi spadają na nią.

– W sezonie ludzie pytają co ze mnie za gospodarz, skoro nie potrafię nic na to poradzić. Mieszkańcy zaczepiają mnie też w sklepie i domagają się, abym coś w tej sprawie zrobiła – rozkłada ręce radna. Zapewnia, że już od dawna monituje do władz Pasymia o poprawienie drogi, ale bez skutku. Przypomina, że obecny burmistrz Bernard Mius jeszcze przed wyborami obiecywał mieszkańcom, że w Leleszkach zostanie położony asfalt. Dziś już nikt na to raczej nie liczy.

– Asfalt to było nasze marzenie, ale zdajemy sobie sprawę, że ze względów finansowych nie da się go spełnić. Prosimy tylko, żeby ta droga była przejezdna – mówi Hanna Gryczka. Dodaje, że na samo tylko wysłanie równiarki trzeba czekać dwa miesiące.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.