Fryzjerem był z zamiłowania, z wykształcenia i po mieczu! Z zamiłowania, bo fryzjerstwo stawiał na pierwszym miejscu, jako swój zawód. Z wykształcenia był mistrzem w tym fachu. Po mieczu, bo poszedł w ślady ojca a nie matki - wówczas byłby po kądzieli! Zresztą tak jak jego trzech braci: Janusz, Zdzisław i Lucjan oraz jedna siostra Wiesława - wszyscy zostali zawodowymi cyrulikami. Wszyscy w naszym Szczytnie zajmowali się fryzjerstwem oprócz Janusza, który zakład fryzjerski prowadził w Piszu.

Ci, którzy odeszli - Józef Hain
Józef Hain

Rodzina Hainów wywodziła się z Łodzi, gdzie ojciec Stanisław był szanowanym fryzjerem. Do naszego miasta przyjechali tuż po 1945 r., skuszeni komunistyczną propagandą o tzw. Ziemiach Odzyskanych, gdzie „kraina mlekiem i miodem płynęła’’! Zjeżdżali więc po zawierusze wojennej do Szczytna, kolejno synowie i córka Hainów w latach 1945 – 1946, zdrowi i pełni zapału. Zamieszkali nad zakładem fryzjerskim na ul. Polskiej. Z biegiem lat każdy usamodzielniał się i szedł na swoje.

Największą pasją Józefa Haina (pierwszy z lewej) było muzykowanie. Na zdjęciu podczas próby w ogrodzie przy ul. Chopina 10 w 1968 r.

W 1947 roku Józek poznał przyszłą żonę Halinę z domu Deptuła z ulicy Chopina.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.