Zmotoryzowani klienci marketu „Stokrotka” przy ul. Piłsudskiego narzekają na ciągle zatłoczony przysklepowy plac postojowy. Ich zdaniem wynika to stąd, że głównie stoją tam samochody pracowników komendy policji, wskutek czego nie ma już wiele miejsca dla innych.

Dla kogo ten parking?

Jeden z niedoszłych klientów marketu, pan Tomasz, skarży się nam, że przyjechał tu z drugiego końca miasta skuszony promocją, ale odjechał z kwitkiem.

- Krążyłem wokół parkingu kilka razy, ale nie mogąc znaleźć wolnego miejsca, zostałem zmuszony do rezygnacji z zakupów – irytuje się nasz rozmówca.

Inna klientka sklepu, pani Ewa, ma podobne kłopoty. Jak nam mówi, plac zastała wypełniony po brzegi, że nie wcisnąłby nawet szpilki, mimo że w wewnątrz sklepu nie widać było tłoku. Odpowiedź na tę zagadkę jest jedna. Plac postojowy zajmują pracownicy miejscowej komendy policji, której nowy gmach stoi po drugiej stronie ulicy.

Rzecznik komendy, Aneta Choroszewska-Bobińska twierdzi, że z istniejącego oznakowania na parkingu przy sklepie na ulicy Piłsudskiego nie wynika, aby mogli z niego korzystać tylko klienci tego sklepu. To z kolei oznacza, że jest on ogólnodostępny.

Mimo wszystko, wydaje się, że skoro mamy do czynienia z palcówką handlową z parkingiem, klient powinien mieć zapewnione miejsce do zatrzymania pojazdu. Tymczasem personel marketu, najwyraźniej pragnąc uniknąć konfliktu z funkcjonariuszami, nie chce zająć oficjalnego stanowiska, co jest o tyle niezrozumiałe, że przecież im mniej klientów, tym mniejsze obroty placówki.

- Miasto oddało parking w dzierżawę właścicielom marketu – mówi inspektor Wiesław Kulas z UM. Według niego jedynym rozsądnym wyjściem byłoby wyraźne oznakowanie parkingu i to od strony wjazdów, że przeznaczony jest dla klientów sklepu. Wówczas byłaby podstawa do ingerencji w przypadkach parkowania przez osoby postronne.

Marek J. Plitt