Należę do pokolenia, które wypłatę za pracę odbierało w pracowniczym okienku kasowym.

Godzinami z książkami - Papierowe pieniądze
U góry archiwalne zdjęcie przedstawiające siedzibę PKO na ul. Narońskiego, poniżej i obok kalendarzyki z kolekcji Autorki

Pierwsze takie okienko mieściło się w biurowcu „Społem" przy ulicy Ogrodowej w budynku „pod filarami". Kasa znajdowała się na pierwszym piętrze charakterystycznego obiektu, a miła kasjerka pani Sabina Gucajtys podawała każdemu z nas listę do podpisu, a następnie kopertę wypełnioną banknotami i bilonem. Na zaklejonej kopercie była wypisana kwota i tu zażartuję „po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględniano", ponieważ suma zgadzała się co do grosza. Z wypłatą wracałam do sekretariatu i wówczas moja przełożona pani Irena Hajkowska szła po swoją pensję. Gdy wracała oznajmiała, że od razu udała się do PKO, by opłacić rachunki i trochę odłożyć na „czarną godzinę". Starsza koleżanka podpowiedziała, że ja też powinnam założyć sobie książeczkę oszczędnościową i zbierać pieniądze. Posłuchałam rady i w 1980 r. stałam się posiadaczką najważniejszej dla mnie książeczki. Każdego miesiąca wędrowałam do zlokalizowanego przy ulicy Narońskiego w Szczytnie budynku PKO i dokonywałam odpowiedniej wpłaty. Był to genialny sposób gromadzenia pieniędzy, a gdy w styczniu każdego roku dopisywano procenty, system oszczędzania stanowił wielką nagrodę.

W zbiorach kolekcjonerskich posiadam książeczkę oszczędnościową z 1985 r. wydaną na moje żądanie o treści: „Przesyłam książeczkę oszczędnościową całkowicie zapisaną i proszę o wydanie nowej". Historyczna książeczka zawiera przeniesiony stan oszczędności i tu pochwalę się w dniu 12 grudnia 1985 r. zgromadziłam pięć tysięcy pięćset złotych. Do tej kwoty 10.02.1986 r. dopisano mi w PKO procenty w kwocie siedemset czterdzieści złotych. Moją ulubioną kasjerką była wówczas pani pracująca w okienku nr 11 obsługująca książeczki terminowe i dopisująca właśnie odsetki. Każdego roku stawałam się też posiadaczką kolejnego, kieszonkowego kalendarzyka, których kolekcję przechowuję do do dziś. Unikatowe kalendarzyki były bardzo praktyczne, zawierały np. centymetr, plan lekcji, ciekawą grafikę, ale też różnorodne hasła. Dla przykładu kalendarzyk z 1984 r. opatrzono następującą złotą myślą: „Droga do wiedzy, to nauka – droga do dobrobytu, to oszczędność"; z 1985r.: „Oszczędność rodzi dostatek"; z 1991 r.: „Nieraz książeczka oszczędnościowa to jakby deska ratunkowa"; z 1992 r.: „Jest to cnota nad cnotami dobrze rządzić oszczędnościami". Tych kalendarzyków kolekcjonerskich posiadam czternaście. W kolekcjonerskim archiwum mam też zdjęcie ukazujące wnętrze PKO przy ulicy Narońskiego.

Wspomnienia z odbieraniem wypłat w okienku przy ulicy Ogrodowej i odwiedzanie PKO mają dla mnie sentymentalną wartość. Tych miejsc wprawdzie już nie ma, ale żyją w mojej pamięci. Bowiem gdy „Społem" zaczęło się kurczyć, to w budynku przy ulicy Ogrodowej zakończono działalność i kasę utworzono w biurowcu przy ulicy Kościuszki 1. Wypłatę do ręki pobierałam do 2005 r. i szybko przywykłam do tego, że po prostu zgodnie z duchem czasu zaczęła wpływać na konto.

Jednak duch przeszłości nadal obecny jest w moim życiu i w pomieszczeniu po byłej kasie „Społem" w 2019 r. utworzyłam funkcjonujący do dzisiaj Gabinet Wspomnień. Nic więc dziwnego, że jedno ze spotkań Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy MBP w Szczytnie właśnie w pomieszczeniu byłej kasy miało miejsce. Wszak omawialiśmy „Papierowe pieniądze", powieść kryminalną brytyjskiego pisarza Kenna Folletta, stąd kasowe, zgromadzone w Gabinecie Wspomnień akcesoria. W takiej wymownej scenografii dyskutowaliśmy o akcji wielowątkowego dreszczowca. Rozmawialiśmy o gangsterze, który planuje skok na furgonetkę przewożąca banknoty przeznaczone do zniszczenia. Zastanawialiśmy się nad wyborem bogatego inwestora. Dyskutowaliśmy nad postawą młodego reportera stojącego przed rozwiązaniem łamigłówki, której rozwikłanie i ujawnienie może przynieść pierwszą stronę lub utratę kariery. Podziwialiśmy rudowłosą nieznajomą, która kocha, ale tylko dlatego, że jest podstawiona. W sumie brytyjski pisarz tak nas nakręcił, że za sprawą kunsztu mistrza szpiegowskich thrillerów i my zostaliśmy wkręceni w wielki powieściopisarski przekręt. Książkę polecam, bo w moim przypadku ciekawe wspomnienia wywołała i bohaterką Gabinetu Wspomnień się swego czasu stała.

Grażyna Saj-Klocek