Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj – jak śpiewała niegdyś Iga Cembrzyńska. Ileż to innych jeszcze piosenek napisano o tym symbolicznym dla wiosny miesiącu. Potrafię z pamięci wymienić co najmniej kilka z nich, ze słowem maj w tytule.
Na przykład „Kolega Maj” Osieckiej (i znów księżniczka Anna spadła z konia), albo śpiewaną przez Annę German piosenkę „To chyba maj”, a także „Młody Maj” (Golec Uorkiestra) i „Wyjątkowo zimny maj” (Maanam). Pamiętam także kilka obcojęzycznych piosenek o tym miesiącu. Charles Aznavour śpiewał „kocham Paryż w maju”.
Ja osobiście kocham maj, ponieważ jest to miesiąc, w którym otwiera się kawiarniane i restauracyjne ogródki, a ja nadzwyczaj cenię sobie przesiadywanie na powietrzu, z gazetką i kufelkiem zimnego piwa. Piszę ten tekst w sobotę. Kilka poprzednich dni spędziłem w Warszawie. W pogodny czwartek pospacerowałem sobie po Starówce i ze zdumieniem skonstatowałem, że na Staromiejskim Rynku i sąsiednich uliczkach rozstawiono już stoliki i parasole. Także przed moją ulubioną restauracją „Pod Samsonem”. Kiedy opuszczałem Szczytno, nigdzie jeszcze nie konsumowano na powietrzu. No, ale u nas jest nieco zimniej. Natomiast dzisiaj, po powrocie, objechałem miasto i z przyjemnością zauważyłem, że i tutaj jest już prawie lato i wszystkie lokale przygotowane są na weekendowych przyjezdnych. Trzydniowe święto zobowiązuje. Pierwszego, drugiego i trzeciego maja! Pomówmy zatem o tych świętach.
Pierwszy Maja. Święto pracy, do którego większość Polaków odczuwa zdecydowaną niechęć z uwagi na jego komunistyczny ideologicznie charakter narzucony przez władze PRL.