Zamieszczony w poprzednim "Kurku" mój przyczynek dotyczący miejskiego herbu ze względu na "powiatowe" przy nim manipulacje wywołał wśród co bardziej nastawionych patriotycznie Czytelników niemałe oburzenie. Nie na autora tekstu, a starostwo powiatowe, bo zdaniem osób wyrażających swoje niezadowolenie, czynności takie są niedopuszczalne, graniczące nieomal ze świętokradztwem, więc proponuję jeszcze raz, na spokojnie przyjrzeć się rzeczy tak ważkiej, wszak...

HERB MIEJSKI TO NIE BYLE CO

To nie jakieś rysunki-wydumki, ale starannie opracowany znak, czy jakbyśmy to powiedzieli dzisiaj - logo miasta, mające mu służyć w niezmienialnej formie po wsze czasy. Herb miejski w wersji podstawowej składa się z dwóch tylko elementów: tarczy i godła. Wszystko zaś co herb zawiera podlega określonym przez heraldykę zasadom i prawidłom takiej, a nie innej, czyli stylowej ornamentacji. Nie wolno wybierać na godło dowolnych elementów, a muszą to być albo wzory geometryczne, albo wizerunki człowieka bądź twory przyrody, wreszcie owoce pracy ludzkiej. No, czasami, jak to w życiu bywa, na tarczę herbową trafiają jako godło rzeczy fantastyczne, realnie nie istniejące, jak np. gryfy, smoki czy syreny. Ale i tak wszystko to musi być sporządzone w określonych barwach (zielona, żółta/złota, niebieska, różowa, czerwona), zakazane jest cieniowanie, tonowanie barw i używanie perspektywy. Jakby to nie zabrzmiało, wizerunki przedstawiające człowieka i elementy przyrody heraldyka klasyfikuje do grupy godeł pospolitych, nie zaś zaszczytnych, do których należą wzory geometryczne. Nie ma się jednak czym przejmować, albowiem takie są (w przeważającej mierze) herby miast, w tym nasz.

Jak to z naszym herbem było

"SKARBNICA WIEDZY"

Usiłując wzbogacić swoją wiedzę w zakresie heraldyki i aby nie serwować Czytelnikom głupstw, udałem się do biblioteki miejskiej, gdzie przedłożono mi dzieło wydane w 1994 r. pt. "Herby miast polskich". Jak mniemałem skarbnicy wiedzy historyczno-heraldycznej. Mocno się jednak zawiodłem, gdyż autorzy do rzeczy nie podeszli rzetelnie.

Jest tam co prawda zamieszczony wizerunek szczycieńskiego herbu, a obok nawet krótka notatka - fot. 1, tyle że prawda historyczna w niej zawarta jest nader wątpliwa.

I już nie chodzi o to, że Szczytno nie leży w woj. olsztyńskim, wszak autorzy nie mogli wiedzieć w 94 r., że będzie to warmińsko-mazurskie, ale o datę nadania naszemu miastu praw miejskich i to, jak wytłumaczono skąd wzięła się nazwa naszego grodu, że niby od "szczytu" - tarczy. Istotnie w starosłowiańszczyźnie wyraz ów znaczył tyle co rycerska zasłona, ale to wcale nie dowodzi, że od niej wywodzi się imię grodu, związków bowiem z tym elementem zbroi miasto nasze nijakich nie miało. Bardziej prawdopodobne jest to, iż nazwa wzięła się od staropruskiego określenia skiten, (sciten), a oznaczającego bliżej nieokreślone skupisko staropruskich sadyb nad jeziorem Sciten (wiedza o tym miejscu przepadła w mrokach historii). Tak podaje niemiecki kronikarz Gollub i za nim Gustaw Leyding. Nadto sciten to jedynie łacińska transkrypcja (zapis) galindzkiej nazwy, więc dokładne jej brzmienie jest dzisiaj już nie do ustalenia. Co zaś się tyczy praw miejskich to w 1616 roku Szczytno ich na pewno nie uzyskało, a jedynie powstało wówczas miejscowe sądownictwo. Do pełni szczęścia, tj. nadania statusu miasta zabrakło przywileju targowego oraz własnej rady, co spełniło się dopiero po upływie 100 lat z okładem, czyli 12 VI 1723 r. Co do tego zgodni są tak niemieccy, jak i polscy historycy współcześni. Taką datę podaje też największe europejskie wydawnictwo encyklopedyczne sprzed I wojny światowej - "Leksykon" Mayera.

NA STRAŻY PRAWA

Nie dość dostatecznie potraktowałem w poprzednim "KM" pieczęć z wizerunkiem herbu miasta, a pochodzącą z 1669 r. Gdy do niej powracamy raz jeszcze, pokuśmy się o odczytanie napisu umieszczonego w otoku. Otóż tłumacząc tekst na polski uzyskamy treść taką: "Magistrat w mieście Szczytnie" (Magistrat der Stadt Ortelsburck), co gdy już wiemy, iż gród nasz w tym roku miastem jeszcze nie był budzi niejaką konsternację. Prowokuje także do postawienia takiego pytania: jaki zatem szczycieński urząd posługiwał się taką, sporządzoną na "wyrost", czyli nie do końca legalną pieczęcią? Odpowiedź jest zaskakująca: instytucja stojąca na straży prawa, czyli miejscowy sąd.

Po prostu tak mocne było dążenie miejscowej ludności, by Szczytno stało się miastem, iż usiłowano stworzyć je metodą faktów dokonanych - jest pieczęć, jest i miasto, ot co! A tak naprawdę, to w niemieckich opracowaniach możemy wyczytać, iż główną przeszkodą w nadaniu Szczytnu praw miejskich do roku 1723 była nie niechęć wyższych instancji, czy zawiść miast ościennych (Wielbark, Pasym), ale brak odpowiednio wykształconych ludzi, którzy mogliby sprawować władzę. Szczytno do roku nadania praw miejskich znajdowało się jakby pod kuratelą Pasymia, gdzie mieszkali ludzie światli, mogący dzierżyć brzemię odpowiedzialności ponoszonej z tytułu sprawowania władzy.

HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY

Jak wiadomo, swój herb Szczytno wzięło od Ełku, bo gród ów po 6 latach istnienia jako miasto (1663 r.) już zapragnął zmiany i obrał sobie za nowe godło głowę Janusa o dwóch obliczach. Janus to rzymski bóg wszelkiego początku, od jego imienia powstała też do dzisiaj obowiązująca w wielu krajach nazwa pierwszego miesiąca - january.

Herb powinien być rzeczą trwałą, niezmienialną, ale niestety. Z czasem (po stuleciach!) czegoś się ełczanom ich herb nie spodobał. Jeśli nie wszystkim, to przynajmniej wiodącej w tamtych czasach sile narodu, czyli partii. I oto w 1967 r. mocą uchwały Miejskiej Rady Narodowej zmieniono go...

Na jaki?

Ano spójrzmy na jego wizerunek, a wszystko stanie się jasne - fot. 2.

Jest to jakby replika starego ełckiego, a od 1669 r. już szczycieńskiego herbu. Tyle że obrócona we "właściwą" lewą stronę. No i drzewa są już tylko dwa i to liściaste. Całkiem do oryginału wrócić się nie dało, no bo ten oddano Szczytnu. W czasach III Rzeczypospolitej ełczanie dodali jeszcze do herbu wizerunek infuły papieskiej, umieszczając go w górnym lewym rogu i póki co są zadowoleni. Ciekawe na jak długo.

Sumując można by rzec ku przestrodze starostwu - nie bądźmy jak ełczanie skorzy do zbyt gorliwych i za częstych manipulacji z herbem. Ten powinien być bowiem niezmienny i trwały jak opoka, aby poniewczasie nie żałować starego, do którego powrócić się już potem nie da.

ZIMOWA WĘDRÓWKA CHATY

Jeszcze kilka dni temu mogliśmy podziwiać złotą polską jesień. Miasto w otoczeniu drzew, a każde w innym odcieniu, od zieleni poprzez czerwień po złocistą żółć skończywszy, nurzając się w pełnym blasku słońca, wygląda bardzo urokliwie - fot. 3.

Ale nagle i niespodziewanie, w ubiegły wtorek spadł śnieg. Zapachniało zimą, wszak nie do końca. Niejedno bowiem drzewko okryte jest jeszcze nie tylko listowiem, ale i owocami. W miejskim parku nad małym jeziorem widać przyprószone jakby cukrem pudrem jabłonki, z gałązek których zwieszają się malutkie jabłuszka. Obok pysznią się jarzębiny z gronami czerwonych jagód. Przystrojone szronem i śniegiem wyglądają zgoła bajkowo - fot. 4.

Jednak kiedy jednego dobra w przyrodzie przybywa, inne musi z kolei ubyć, wszak równowagę należy zachować.

Z chwilą gdy spadł pierwszy śnieg, z placu Juranda (no tak po prawdzie to kilka dni wcześniej), znikła chata Powiatowego Ośrodka Informacji i Promocji Turystycznej. Cóż, sezon na letników się skończył, więc zimą raczej nikt obcy do nas nie zawita.

No tak, ale co z tą chatą? (fot. 5). Zapakowano ją na wielką platformę i powiedziano - zjeżdżaj stąd mała?

Otóż nie całkiem. W starostwie wytłumaczono mi, iż udała się ona jak niedźwiedź na swoje zimowe leże do Gromu. Z wiosną powróci na swe stare miejsce. Nie zachwyciło mnie to akurat, bo chata bardzo mi się nie podobała, więc sądziłem że pozbyliśmy się szpetoty, tymczasem ma ona mnie denerwować znowu latem. A może by tak opracować coś nowego, lekkiego w kształcie i konstrukcji, i machnąć ręką na przysadzistą, ciężką chatę?

Podczas zimy rolę wiodącej placówki ośrodka informacji turystycznej - jak zapewnia starostwo - ma pełnić jej zimowa filia ulokowana przy Zespole Szkół nr 2. Czy zjawi się tam jakiś petent?

2003.10.29