Mija rok od objęcia władzy w Szczytnie przez Krzysztofa Mańkowskiego. To z jednej strony zbyt krótki czas na realizację obietnic, których złożył wiele mieszkańcom w kampanii. Z drugiej, wystarczający okres, by dokonać pierwszych podsumowań. O ocenę roku rządów burmistrza poprosiliśmy jego dwóch głównych konkurentów wyborczych, a także radnego opozycji oraz wiceprzewodniczącego rady z komitetu Mańkowskiego.
BRAK WIZJI I UPOLITYCZNIENIE
Krzysztof Mańkowski rządzi Szczytnem od roku. Czy dobrze wykorzystał ten czas i jak wywiązuje się z realizacji licznych wyborczych obietnic? Zdania na ten temat są podzielone. Paweł Krassowski, niezależny radny opozycji, ma do działań burmistrza szereg zastrzeżeń. - Minęło dwanaście miesięcy, a my ciągle jesteśmy w punkcie wyjścia, bo pan burmistrz do tej pory nie wyjawił nam, jaki ma program i w jakim kierunku po winno iść Szczytno, żeby nasze dzieci nie musiały w przyszłości pakować manatków i stąd wyjeżdżać – ubolewa Krassowski, licząc, że po roku włodarz wreszcie przedstawi długofalową wizję rozwoju miasta nie na jedną kadencję, ale na dziesięciolecia. Radny zwraca uwagę, że w 2020 r. kończy się ważność „Strategii Ziemi Szczycieńskiej”, a tymczasem nie dostrzega tego, aby władze Szczytna wpisywały się swoimi działaniami w politykę dotyczącą całego województwa.
Krassowski zarzuca również burmistrzowi zbytnie upolitycznienie, wbrew wcześniejszym deklaracjom, składanym podczas kampanii. Dowodem tego ma być choćby zaproszenie tuż przed wyborami parlamentarnymi do ratusza byłego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego i propozycja, aby dokonał wpisu do Złotej Księgi Miasta. Według radnego, był to „wiec wyborczy Koalicji Obywatelskiej”. - Miałem nadzieję, że partyjniactwo pójdzie w naszym samorządzie w kąt, ale srodze się zawiodłem – komentuje Krassowski. Dodaje, że tak jednoznaczne określenie się po stronie opozycji szkodzi miastu, bo jego polityka powinna być spójna z polityką rządu. W przeciwnym razie Szczytno może wiele stracić. Zwraca też uwagę na niespełnione dotąd obietnice, choćby wypłaty 1000 zł „becikowego” na każde urodzone w mieście dziecko czy zwiększenie o 100% środków dla stowarzyszeń.