Niedawno zmarł znakomity reżyser Jerzy Gruza. Poznałem go w roku 1993. Dwadzieścia siedem lat temu. Przez kilka lat współpracowaliśmy, choć wcale nie przy reżyserii filmów, czy też spektakli telewizyjnych. Jurek był postacią dość niezwykłą. Z jednej strony zabójcza inteligencja, błyskotliwe poczucie humoru i ogromna wiedza.

Jerzy Gruza
Jerzy Gruza

Z drugiej, dość męcząca drobiazgowość (dziś powiedzielibyśmy upierdliwość), krytyczna, na ogół, ocena otaczających go ludzi, a także tak wielkie zamiłowanie do oszczędności, że śmiało można określić je, jako skąpstwo. Jurek artystą był nie tylko wielkim. Powiedziałbym przeogromnym! Swoje różnorakie dzieła potrafił zawsze naszpikować tak ogromnym potencjałem humoru i satyry, że chyba tylko Olga Lipińska może z nim walczyć o ewentualną palmę pierwszeństwa. Do Gruzy, jako artysty jeszcze powrócę. Ale, przede wszystkim, mam ochotę wspomnieć go jako człowieka, którego znałem. Po prostu takiego, jakim był poza swoją pracą artystyczną.

W roku 1990 skontaktowano mnie, w Warszawie, z aktorką Tatianą Sosna-Sarno. Tania, poza tym, że uprawiała swój artystyczny zawód, postanowiła zająć się biznesem i otworzyć pizzerię. Byłaby to trzecia z pizzerii, jakie wówczas powstawały w stolicy. Zaproponowano mi zaprojektowanie jej wnętrza. Wspólnie z młodziutkim wówczas absolwentem wydziału architektury Piotrem Grzegorczykiem. Wkrótce nowy lokal rozpoczął swoją działalność pod nazwą ELL MOLINO. W alei Solidarności, obok sądu. Pizzeria prosperowała znakomicie, toteż Tatiana postanowiła iść za ciosem. Namówiła swojego przyjaciela i sąsiada, Jerzego Gruzę, aby wspólnie otworzyć nowy klub aktora. Popularny dotychczas SPATiF podupadł całkowicie, był to zatem świetny moment, aby stworzyć coś nowego. Gruza i Tatiana z mężem, jako wspólnicy, wynajęli duży lokal po dawnym, warszawskim kinie KLUB. Piotr Grzegorczyk i ja byliśmy już sprawdzeni, zatem nam powierzono architektoniczne przygotowanie wnętrza. Do współpracy z nami zaproszono artystę plastyka Artura Turalskiego - TURALA. Znakomitego twórcę, mistrza kompozycji przestrzennych. Lokal pod nazwą „Scena” wkrótce otwarto i natychmiast stał się najbardziej obleganym nocnym klubem w Warszawie.

Lokal funkcjonował jakoś tak prawie do końca lat dziewięćdziesiątych. Jerzy, kiedy otwarto „Scenę”, był od 10 lat dyrektorem Teatru Muzycznego w Gdyni. Ale postanowił odejść z teatru i całkowicie (oczywiście poza reżyserią) poświęcić się klubowi.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.