W tym roku jakoś szczególnie silnie działa na mnie jesienny, sentymentalny nastrój. Wciąż jestem pod jego wpływem. Dawniej tak nie miałem, zatem jest to pewnie związane z moim wiekiem, który popularnie określany jest jako jesień życia. Przed tygodniem opisywałem jesienne smaki.

Jesienne piosenki
Sława Przybylska. Fot. Jacek Barcz

Przy okazji wspomniałem dwie znane piosenki o tej właśnie porze roku. A takich piosenek jest niezliczona ilość. Wiele z nich znakomitych i wartych przypomnienia. Zdaję sobie sprawę, że moje felietony czytają głównie emeryci, zatem, być może dzisiejszy tekst pobudzi ich pamięć i poddadzą się, wraz ze mną, nastrojowi dawnych, zapomnianych już nieco, estradowych przebojów.

Zacznę od największego, światowego arcydzieła, o którym wspomniałem przed tygodniem. Francuskiej piosenki

„Le feille est morts”, czyli

„Martwe liście”. Piosenkę tę napisano dla filmu „Le Portes de la Nuit”, wyprodukowanego w roku 1946. Film opowiada o Paryżu tuż po wyzwoleniu, a wspomniany utwór zaśpiewał Yves Montand. Później Yves Montand lansował piosenkę na estradach, ale szaleńczą popularność zyskała wówczas jedynie sama melodia (autor Joseph Kosma), królująca na niezliczonych powojennych dancingach i nagrywana przez najlepsze zespoły muzyczne. Do dzisiaj jest to jeden najbardziej znanych standardów jazzowych. Natomiast, kiedy piosenkę zaśpiewał słynny Nat King Cole, świat dostrzegł jej piękno w całości. Później nie było na świecie szanującego się piosenkarza, który nie włączył jej do swojego repertuaru. Łącznie z Edith Piaf. Polski tekst napisał już w roku 1946 Henryk Rostworowski, ale ówczesnym polskim wykonawcom dość trudno było konkurować z niezwykle wówczas popularną Nataszą Zylską, której superhitem była piosenka „Kasztany” (kochany, kochany, lecą z nieba jak dawniej kasztany...) To był jesienny przebój nr 1 w Polsce, produkcji rodzimej, powstały w Sopocie, dla teatru „Wybrzeże”. Nie mniej francuska piosenka przetrwała i dzisiaj śpiewa ją Joanna Rawik, Michał Bajor, a także Magda Umer. Bajor z tekstem Młynarskiego, a specjalnie dla Magdy Umer własny wiersz przygotował Jeremi Przybora.

Wróćmy do Polski lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.