Przygotowany przez sekretarza miasta Lucjana Wołosa podział miasta na okręgi wyborcze nie wszystkim się podoba. Wątpliwości wywołują ich granice i związane z tym duże dysproporcje liczby mieszkańców. Do tego padają zarzuty, że z niektórymi radnymi prowadzono konsultacje, a z innymi nie.
limg("05_FOTO.JPG", "Zdaniem Arkadiusza Myślaka projekt podziału miasta na okręgi wyborcze konsultowano z niektórymi radnymi.
- To insynuacja - twierdzi przewodnicząca Rady Miejskiej Beata Boczar");
JEDEN OKRĘG – JEDEN RADNY
Uchwalenie przez sejm jednomandatowych okręgów wyborczych spowodowało konieczność podziału poszczególnych gmin na taką liczbę okręgów, która odpowiadać będzie liczbie przypadających dla danego samorządu mandatów. W powiecie szczycieńskim najwięcej emocji towarzyszyło wyznaczaniu granic okręgów w Szczytnie. Zadanie powierzono sekretarzowi miasta Lucjanowi Wołosowi.
Punktem wyjścia dla niego, jak tłumaczył na posiedzeniach komisji, było obliczenie normy przedstawicielskiej. Tę wyznacza się dzieląc liczbę mieszkańców przez liczbę mandatów. W przypadku Szczytna dało to wynik 1174. Teraz trzeba było to dopasować do warunku mówiącego, że zaludnienie okręgu musi się mieścić w granicach 0,5 do 1,5 normy przedstawicielskiej. To oznaczało, że okręg w przypadku Szczytna nie może liczyć mniej niż 587 i więcej niż 1761 mieszkańców. W dokonanym przez sekretarza Wołosa podziale miasta najmniejsze okręgi nie przekraczają 900 mieszkańców, największy z kolei jest blisko dwukrotnie większy.
Skąd tak duże rozpiętości?
- Wynikają one z różnych uwarunkowań – tłumaczy sekretarz miasta. Pod uwagę brane były m.in. możliwości rozwojowe danych osiedli. W większości z nich następuje spadek zaludnienia. Dlatego utworzone tam okręgi są najliczniejsze. Z kolei na osiedlu królewskim, jedynym gdzie następuje przyrost ludności okręgi są mniejsze. – Chodzi o to, aby nie zmieniać za kilka lat podziału miasta – tłumaczy Lucjan Wołos. – Wkrótce powstanie tam 7 bloków, liczba mieszkańców może wzrosnąć do 300.