22 czerwca zmarł reżyser filmowy Krzysztof Gradowski. Nie zaliczano go do tak znaczących postaci jak Wajda, Kutz, czy Kieślowski, a jednak, dzięki serii efektownych i dość szalonych filmów dla dzieci, o panu Kleksie, wszedł do grupy polskich, kinowych znakomitości. Tak się składa, że przez kilka lat ściśle współpracowałem z Krzysztofem, aczkolwiek nie przy realizacji filmów o Ambrożym Kleksie.

Krzysztof Gradowski
Krzysztof Gradowski z córką Autora - Basią

Zatem pozwolę sobie na kilka wspomnień z owego okresu, czyli połowy lat dziewięćdziesiątych. W moim zawodzie architekta dość często uprawia się inne zbliżone dyscypliny z zakresu plastycznej aranżacji wnętrz. Na przykład scenografię teatralną i filmową. Mnie też to się zdarzyło i to akurat w ekipie reżysera Krzysztofa Gradowskiego.

Najpierw kilka słów o artyście. Krzysztof ukończył Wydział Reżyserii Filmowej w łódzkiej uczelni. Dyplom otrzymał w roku 1967. Przedtem uczęszczał do liceum im. Mikołaja Reya w Warszawie, czyli do tej samej szkoły, w której ja się uczyłem. Ale dowiedziałem się o tym dużo później, czyli podczas naszej współpracy. Gradowski, jako starszy ode mnie o trzy lata, nie bratał się z byle smarkulami z niższych klas ogólniaka.

Swoją zawodową karierę rozpoczął Krzysztof od filmów dokumentalnych. Robił to znakomicie i był wielokrotnie nagradzany. Jego największym sukcesem w owym czasie był film krótkometrażowy „Konsul i inni”. Film o słynnym oszuście Czesławie Śliwie, który podawał się za konsula austriackiego we Wrocławiu, pod nazwiskiem Jack Ben Silberstein.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.