... szare, białe, kolorowe”. Sztuka pisania listów – odeszła do lamusa. Wprawdzie w naszych skrzynkach pocztowych nadal pojawia się korespondencja, ale są to zwykle pisma urzędowe lub druki reklam. Taka perełka w postaci koperty zawierającej kartki zapisane długopisem - normalny list – w dzisiejszych czasach jest unikatem.
Technika wyparła ten piękny zwyczaj i jedynie na pocieszenie został nam przebój „Medytacje wiejskiego listonosza” z repertuaru zespołu „Skaldowie”. Słuchamy z rozrzewnieniem, że „ludzie listy piszą zwykle, polecone... piszą, że kochają”...
O właśnie, najpiękniejsza korespondencja, to listy miłosne. W swojej kolekcji przechowuję takowe. Mam listy, które pisał do mojej mamy ojciec. Zaczynał je tak: „Słów kilka do ukochanego serduszka Danusi”. Pożółkłe kartki zachowały pięknie wykaligrafowane słowa zakochanego Antoniego. Z przyjemnością też wracam do wszystkich listów pisanych ręką mojego chłopaka przebywającego w wojsku. Wówczas pisał do mnie: w dniu 14.10.1979 r. „MOJA NAJDROŻSZA”, w dniu 19.12.1979 r. „MOJE UKOCHANE SŁONECZKO”, a dla przykładu 16.09.1980 r. na 31 DDC (dni do cywila) „MOJE KOCHANIE”. Z radością witałam listonosza wręczającego kolorowe koperty, sama też biegłam na pocztę, by nadać list. To był jedyny i bardzo miły środek naszej łączności, a list w skrzynce powodem wspaniałej radości. Lubiłam pisać, więc pisałam, ale uwielbiałam pełne miłości opowieści mojego wojaka. W latach 80 przyjaznym miejscem była wspomniana poczta. To, że była czynna i w niedziele stanowiło fajną bazę wypadową dla mojego pokolenia. Wówczas często umawiałam się z koleżanką właśnie na poczcie. Pod pozorem czekania na rozmowę międzymiastową potrafiłyśmy tam spędzić kilka wesołych chwil.