Przez prawie trzy dni i trzy noce mieszkańcy Szczytna i okolic oraz turyści bawili się na święcie grodu. Podczas imprezy nie zabrakło muzycznych wrażeń, a sobotni koncert cieszył się tak dużym powodzeniem, że trzeba było dodrukować dodatkową partię biletów.

Muzyka bez granic

Dodatkowe bilety

Wielu obserwatorów zastanawiało się, czy po ubiegłorocznej, niezbyt udanej pod względem finansowym imprezie Dni i Noce Szczytna 2005 nie skończą się spektakularną klapą. Tym razem jednak organizatorów spotkało miłe zaskoczenie.

- Nie ukrywam, że jesteśmy zadowoleni, zwłaszcza z frekwencji podczas sobotniego koncertu. Przed jego rozpoczęciem zabrakło biletów, trzeba było dodrukować 300 dodatkowych - mówi dyrektor Miejskiego Domu Kultury w Szczytnie Klaudiusz Woźniak. - Rozeszłoby się ich pewnie jeszcze więcej, ale względy bezpieczeństwa na to nie pozwoliły - dodaje.

W sobotni wieczór na miejskiej plaży bawiło się ogółem ponad 4 tys. ludzi. Tym razem szczelnie wypełniły się nie tylko loże dla VIP-ów, ale i sektory zajmowane przez miłośników muzyki, którzy zapłacili za bilety po 25 zł.

Klenczonowskie akcenty

Koncert rozpoczęli laureaci Ogólnopolskiego Konkursu im. Krzysztofa Klenczona, którego rozstrzygnięcie miało miejsce kilka godzin wcześniej na placu Juranda. Jury pod przewodnictwem Janusza Kondratowicza przyznało pierwszą nagrodę w wysokości 2 tys. zł zespołowi Andre ze Sławy w województwie lubuskim. Muzycy zachwycili jurorów własną wersją piosenki "Kiedy znów zawołam Cię". Drugie miejsce przypadło ex eaquo Piotrowi Janikowi z Reszla i Justynie Baczewskiej z Piecek. Trzecia nagroda powędrowała do Aleksandry Usiądek z Warszawy. Oprócz tego wyróżniono zespół Laos z Kętrzyna i żeńskie trio Gaspers z Barcian. W dalszej części koncertu również nie zabrakło akcentów klenczonowskich. Minirecital dała laureatka ubiegłorocznego konkursu i zwyciężczyni programu "Szansa na sukces" Beata Wald, po niej zaś zagrał szczycieński zespół "Na przekór", który przypomniał największe przeboje Czerwonych Gitar i Trzech Koron.

Czarne oczy Ivana

Potem przyszedł czas na gwiazdy wieczoru. Pojawieniu się na scenie grupy Ivan i Delfin towarzyszyły ogłuszające piski nastoletnich fanek. Entuzjazm publiczności wzmagał z pewnością lokalny patriotyzm, ponieważ gitarzysta zespołu, Łukasz Lazer, pochodzi ze Szczytna. Miłośnicy muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej (choć nie dla każdego) obejrzeli efektowny show. Wszystko za sprawą wokalisty Ivana Komarenki, który podczas koncertu kilka razy zmieniał sceniczny strój i w towarzystwie dwóch powabnych tancerek prezentował karkołomne układy taneczne, ćwiczone wcześniej mozolnie na boisku przed MOS-em. Żeńska część widowni nie potrafiła ukryć swojego zachwytu dla Rosjanina nawet wtedy, gdy w trakcie wykonywania jednej z piosenek nie mógł się uwolnić od zbyt mocno zapiętego buta. Wszyscy czekali na największy i jak do tej pory jedyny hit grupy - "Czarne oczy". Refren szlagieru śpiewała cała plaża, pląsając przy tym w takt melodii. W przerwach między kolejnymi piosenkami Ivan zapewniał o swojej miłości do Polski i Polaków oraz próbował przekonać publiczność, że występ zespołu na Festiwalu Eurowizji nie był klapą, ale... wielkim sukcesem.

Niewylewne Wilki

Po polsko-rosyjskiej grupie zagrały Wilki. Wprawdzie to one miały być największą gwiazdą Dni i Nocy Szczytna, ale w tłumie zgromadzonym na plaży dało się słyszeć westchnienia zawodu, bo lider zespołu, Robert Gawliński, nie był skory do tak wylewnych deklaracji, jak jego poprzednik, a na dodatek ani razu nie zmienił garderoby. Na domiar złego na początku występu zirytowało go nieco zbyt natarczywe domaganie się przez publiczność słynnej "Baśki", którą zespół w końcu zagrał, i to dwukrotnie. Po kilku piosenkach wszystko wróciło do normy i fani Wilków mogli do woli cieszyć się słuchaniem największych przebojów grupy. Muzyczny maraton zakończył pokaz sztucznych ogni.

- W przyszłym roku pozostaniemy przy tej formule koncertu. Chcemy, by była na nim obecna zarówno muzyka Klenczona, jak i hity współczesnych gwiazd naszej estrady - mówi Klaudiusz Woźniak. Publiczność nie dopisała za to na niedzielnym koncercie hip-hopowym. Sprzedano na niego tylko 845 biletów. Dyrektor MDK-u zapowiada, że za rok zmieni się formuła tej imprezy, ale na razie nie zdradza szczegółów.

Muzyki nie brakowało także na placu Juranda. W piątek rozbrzmiewał na nim blues, w sobotę wystąpiły szczycieńskie i żywieckie zespoły folklorystyczne, po nich ze sceny popłynęła piosenka poetycka w wykonaniu Jarosława Chojnackiego i Patrycji Rusieckiej, a w niedzielę prezentowały się grupy rockowe z MDK-u. Można też było posłuchać koncertu orkiestry policyjnej z Wrocławia.

Okazja dla polityków

Zanim jednak święto grodu rozpoczęło się na dobre, uhonorowano osoby i organizacje zasłużone dla miasta. Nagrody z rąk burmistrza otrzymali Barbara i Mariusz Spychałowie, pastor Zygmunt Majewski, inspektor Wojciech Ostrycharz i Janina Surgał reprezentująca Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Wileńsko-Nowogródzkiej. Podczas ceremonii otwarcia pojawiło się też kilku polityków, którzy postanowili pokazać się elektoratowi przed nadchodzącymi wyborami. Nie zabrakło marszałka województwa warmińsko-mazurskiego Andrzeja Ryńskiego, senatorów Janusza Lorenza i Wiesława Pietrzaka oraz posła Tadeusza Iwińskiego. W związku z promocją oficerską w WSPol. przyjechał także Komendant Główny Policji Leszek Szreder. Bez trudu dało się zauważyć, że zniecierpliwiona publiczność bardziej niż wystąpień polityków, oczekiwała jednak przybycia orszaku Juranda.

Ewa Kułakowska

2005.07.20