Na najbliższej sesji radni miejscy zadecydują, czy Elżbieta Burlińska pozostanie na stanowisku Sekretarza Urzędu. Z informacji, które zebraliśmy wynika, że burmistrz Paweł Bielinowicz zdecydował się złożyć wniosek o wprowadzenie tego punktu do porządku obrad na skutek nacisków radnych z koalicji rządzącej.

Nie chce, ale musi

Zastanawiająca decyzja

Po kilku tygodniach wahań, burmistrz Bielinowicz zdecydował się poprosić przewodniczącą rady o wprowadzenie do porządku obrad najbliższej sesji Rady Miejskiej punktu dotyczącego głosowania w sprawie odwołania Sekretarz Urzędu Elżbiety Burlińskiej.

Zapytany o powody swojej decyzji, burmistrz unika konkretnej odpowiedzi.

- Wniosek w sprawie odwołania sekretarza urzędu nie wymaga uzasadnienia, korzystam z tego prawa - słyszymy w odpowiedzi. Dodaje jeszcze, że na sesji też nie będzie przedstawiał żadnego uzasadnienia, a w przypadku, gdy rada przyjmie wniosek, nowy sekretarz zostanie wyłoniony w drodze zbierania ofert.

Milczenie burmistrza jest zastanawiające. To pierwszy przypadek w 8-letnim okresie jego rządów, kiedy decyduje się na odwołanie pracownika zajmującego tak wysokie stanowisko.

Dlaczego chce zmienić sekretarza na półtora roku przed końcem kadencji?

Nasze rozmowy z radnymi i urzędnikami wskazują na to, że takiego rozwiązania życzy sobie wpływowa grupa radnych z nieoficjalnej koalicji rządzącej. Mieli oni stanąć w obronie pracowników urzędu, którzy poskarżyli się im na nietrafne decyzje organizacyjne i personalne, obwiniając za nie sekretarz miasta.

Przypomnijmy, że kilka tygodni temu pisaliśmy o proteście działającego przy Urzędzie Miejskim związku zawodowego, któremu nie podobały się plany łączenia wydziałów i przesunięć urzędników na inne stanowiska pracy.

Brak zarzutów

Dla Elżbiety Burlińskiej praca w Urzędzie Miejskim jest pierwszą i jedyną pracą w życiu. Spędziła tu ponad 30 lat, przeżywając kolejnych naczelników: Stabrowskiego, Palmowskiego, Hofmana, Polakiewicza oraz burmistrzów: Bielinowicza (I kadencja), Kijewskiego i Żuchowskiego. Zdziwiona jest zamieszaniem wokół swojej osoby. Mówi, że boli ją szczególnie to, że nikt nie przedstawia jej konkretnych zarzutów.

- Realizuję politykę pracodawcy. Decyzje podejmuję w uzgodnieniu z nim, mając na względzie możliwości finansowe, etatowe i kadrowe - mówi sekretarz urzędu. Czy preferuje jednych pracowników kosztem drugich?

- To zupełna bzdura - odpowiada.

Cena za absolutorium?

Bielinowiczowi wielokrotnie zarzucano, że nie stawia na "świeżą krew", a otacza się osobami zasiedziałymi już na stołkach. Próby zmuszenia go do zmian personalnych napotykały na opór. Swoich najbliższych podwładnych bronił z determinacją. Tak było w roku 1995, gdy zażądano od niego odwołania wiceburmistrza Oleszkiewicza. Za odmowę zapłacił wysoką cenę - pożegnał się ze stanowiskiem burmistrza. W tej kadencji z kolei naciskano na niego, by rozstał się z obecną zastępczynią Danutą Górską. I w tym przypadku pozostał nieugięty. Teraz jest inaczej.

- Zagrozili mu, że nie otrzyma absolutorium - słyszymy od jednego z radnych. Kiedy powtarzamy te słowa burmistrzowi, odpowiada: - To, co miałem do powiedzenia, powiedziałem.

Kilkanaście dni wcześniej burmistrz był bardziej otwarty, tłumacząc swoją decyzję tak:

- Chcę mieć urząd sprawny i spokój w radzie.

Z rozmów z osobami blisko związanymi z Bielinowiczem wiemy, że postawienie na sesji wniosku o odwołanie Burlińskiej będzie dla niego trudnym przeżyciem. Kilkakrotnie rozmawiał z nią na ten temat prosząc, aby sama złożyła rezygnację. Ta jednak stanowczo odmawia.

Związkowcy nie zaopiniują

- Podejrzewam, że burmistrz został zmuszony do podjęcia takiej decyzji - jeden z wysokopostawionych pracowników urzędu potwierdza nasze ustalenia. Swoje przekonanie opiera na tym, że Bielinowicz zwierzał się niektórym znajomym, że chciałby, aby jego wniosek nie został przez radnych przyjęty. Za tą wersją przemawia też pismo Bielinowicza do zarządu związków zawodowych z prośbą o wyrażenie opinii na temat współpracy z sekretarz urzędu. Gdyby była ona przychylna, byłby to argument osłabiający przeciwników Burlińskiej. Opinii jednak nie będzie.

- Zarząd uznał, że nie jest w tej sprawie kompetentny - informuje nas przewodniczący związku zawodowego w Urzędzie Miejskim Jan Czemeres. W opinii związkowców, praca w urzędzie staje się coraz bardziej uciążliwa.

- Nie można jednak jednoznacznie powiedzieć, że winną temu jest pani sekretarz - stwierdza Czemeres.

Kto rządzi w urzędzie?

- To dla mnie nie pojęcia, żeby radni rządzili burmistrzem, dyktując mu, którego z urzędników ma zwolnić - mówi lider opozycji Henryk Żuchowski. Jego zdaniem Bielinowicz łamie dobre obyczaje, ulegając presji części rządzącej koalicji. - Powstanie teraz wrażenie, że urzędem rządzą radni a nie burmistrz.

Żuchowski zapowiada, że jeśli nie pozna konkretnych zarzutów w stosunku do sekretarz, to będzie głosował przeciwko jej odwołaniu. Twierdzi, że ma sporo uwag do przeprowadzonych w ostatnim czasie w urzędzie zmian organizacyjnych, ale za to obwinia burmistrza.

Podobne stanowisko zajmują pozostali radni opozycji (razem 7 głosów). Beata Boczar z SLD też już zapowiedziała, że będzie głosować przeciw odwołaniu sekretarz. Żuchowski liczy na to, że do czasu sesji planowanej na koniec kwietnia, do tego grona dołączą jeszcze inni.

(olan)

2005.03.30