Dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych Bogdan Nowak odpowiada na zarzuty odwołanego skarbnika powiatu

Nie ma mowy o niegospodarności

- Jaki jest Pana udział w odwołaniu ze stanowiska skarbnika powiatu Henryka Samborskiego?

- Żaden.

- Jego wypowiedzi sugerują, że żalił się Pan staroście na złą współpracę.

- Kładę to na karb stresu, emocji i poczucia krzywdy, które wywołał u niego wniosek starosty.

- Relacje miedzy wami były jednak napięte.

- Już od 9 lat moje rozmowy ze skarbnikiem z reguły kończyły się rzucaniem słuchawek. Nie było tylko wiadomo, czy nastąpi to po 10, czy po 15 minutach i kto pierwszy rzuci. Daleki jednak byłem od jakichś zakulisowych działań. To, że myśmy się spierali, nie było żadną tajemnicą. Otwarcie oponowałem na forum zarządu powiatu przeciwko jego niektórym propozycjom, np. dotyczącym utrzymania powiatowych dróg. Ja uważam, że to zadanie powinno być zlecane gospodarzom terenu, aby było w jednych rękach. Skarbnik z kolei chciał, aby robił to Zarząd Dróg Powiatowych.

- Były skarbnik wytyka Panu, że nie wyegzekwował Pan od projektantów zwrotu kosztów, które trzeba było ponieść na skutek ich błędów. Chodzi o prawie 1 mln zł.

- Jeżeli komuś się wydaje, że w prowadzeniu inwestycji wszystko da się przewidzieć od początku do końca, to jest w błędzie. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia przy przebudowie ulic Konopnickiej i Leyka.

- Co tam was zaskoczyło?

- Projektant założył, że w przebudowie kanalizacji sanitarnej, burzowej, wodociągowej będzie można wykorzystać tę samą ziemię. Taki zapis umieszczono w warunkach przetargu. Gdy wykonawca wszedł na budowę i zaczął kopać okazało się, że ziemię trzeba wymienić. To oczywiście wiązało się z dodatkowymi kosztami.

- Zawinił projektant. Czy to nie on powinien ponieść skutki pomyłki?

- Projektant opierał się na wynikach dokonanych odwiertów. Jak się okazało nie były one miarodajne. Może to i był błąd, ale on nie skutkował nieuzasadnionymi kosztami. Wcześniej czy później i tak te pieniądze trzeba by było wydać.

- Skarbnik radził Panu, by iść do sądu.

- Nic by to nie dało, bo niczego byśmy nie wyegzekwowali. Przecież projektant nie przyczynił się do powstania strat. Nie ma więc tu mowy o niegospodarności. Cała wymiana gruntu miała kosztować 550 tys. zł. W trakcie realizacji okazało się, że wystarczyło tylko 350 tys. złotych.

- Zarzuty skarbnika dotyczą też niewyciągnięcia konsekwencji w stosunku do projektanta przebudowy drogi Krzywonoga – Michałki.

- Tam sytuacja była podobna. Projektant popełnił tzw. czeski błąd. Pomylił się w kosztorysie przy obliczaniu mas ziemnych, które należy wymienić. Wyszło to na jaw, gdy wykonawca wszedł na budowę i zaczął porównywać ilości rzeczywiste wykonanych robót z tym co było w przetargu. Czy ta pomyłka dawała nam podstawy do tego, żeby domagać się zwrotu pieniędzy? Nie, bo przecież te koszty i tak trzeba by ponieść.

- Nie mogliście sami tego wcześniej wyłapać?

- Nie mamy tak rozbudowanych struktur, żeby każdą dokumentację szczegółowo i dokładnie weryfikować, bo nas na to nie stać.

- Wasze zaniechanie miało też dotyczyć spraw związanych z budową dwóch mostów na trasie Wielbark – Rozogi.

- Już po zrobieniu projektu podniósł się poziom wody w rzece. Trzeba było na jednym moście wykonać dodatkowe ścianki szczelne i zapłacić o 40 tys. zł więcej wykonawcy. Z kolei na drugim moście mniej więcej tyle samo zaoszczędziliśmy. I co to za sensacja?

- Sugestie o niegospodarności wypowiada były skarbnik. Chyba wie co mówi?

- Jeżeli była to rzeczywiście niegospodarność to pojawia się pytanie, dlaczego skarbnik mówi o tym dopiero teraz i dlaczego nie poinformował o tym odpowiednich organów. Przecież to na jego wniosek radni dokonywali zmian w budżecie.

- Ma Pan żal do niego?

- Ja na jego miejscu nigdy takich rzeczy bym nie wypowiadał. Trzeba umieć odejść z klasą, a skarbnik jak na tak doświadczonego samorządowca zachował się nieelegancko. Powinien to wszystko przegryźć i bez emocji podziękować za współpracę. Starosta ma prawo dobierać sobie pracowników według swojego uznania.

- Starosta zaproponował mu pracę w DPS-ie.

- Na jego miejscu skorzystałbym z tej oferty.

- To byłaby dla niego degradacja.

Nikt nie jest przyspawany do stanowiska. Była wicewojewoda Bojarska jest dziś kierownikiem wydziału w olsztyńskim Urzędzie Miejskim, były marszałek Ryński – dyrektorem PGK, były wojewoda Szatkowski prowadzi naukę jazdy, a były starosta Kijewski - kierownikiem ŚDS w Piasutnie. Mógł więc i pan Samborski objąć kierownicze stanowisko w DPS-ie.

Rozmawiał

Andrzej Olszewski