Zapewne część Czytelników „Kurka” zauważyła, że przed tygodniem wydaliśmy tysiąc czterechsetny (tak to się trochę dziwnie wymawia) numer naszego tygodnika (fot. 1). Gdybyśmy od razu wpadli na pomysł, by przez parę lat nie być dwutygodnikiem, przekroczylibyśmy już dawno półtora tysiąca wydań.

Numery tysiąc czterechsetnyPapierowe wydania gazet czytamy zazwyczaj po otworzeniu na dwóch sąsiadujących stronach. Gdyby tak ułożyć wszystkie „Kurki” jeden za drugim, wyszłoby nam blisko 590 metrów. Do kilometra zostało coś około 980 numerów – o ile kiedyś nie zmienimy formatu…

„Kurek” należy do najdłużej wydawanych gazet lokalnych w Polsce. Żeby nie wpadać w samozachwyt, spieszymy dodać, że w naszym kraju są oczywiście znacznie starsze pisma, choć mające inny zasięg terytorialny. Za najbardziej wiekową gazetę na świecie (wychodzącą nieprzerwanie) uchodzi austriacki „Wiener Zeitung”, wydawany od 1703 r. No, ale tam na początku były tylko dwie strony i przez te lata pozmieniali się trochę redaktorzy naczelni. U nas jest inaczej.

 

KORELACJA MIĘDZYPRZEDMIOTOWA

Niedawny Dzień Nauczyciela skłonił nas do przyjrzenia się stosowanym – z różnym powodzeniem – metodom i formom uczenia dzieci i młodzieży. Od lat mówi się np. o korelacji międzyprzedmiotowej, czyli powiązaniu ze sobą na poszczególnych lekcjach wiedzy oraz umiejętności zdobywanych na polskim, matematyce, wychowaniu fizycznym i najlepiej całej reszcie.

Ileś w jednym można by połączyć, wybierając się na dłuższy spacer albo po prostu rajd pieszy (wychowanie fizyczne) kawałek za wieś Romany. Nauczyciel techniki zadba o przypomnienie przepisów ruchu drogowego i odświeży zasady poruszania się kolumn pieszych. Po opuszczeniu asfaltu można tu już spokojniej podziwiać piękno jesieni (plastyka, biologia/przyroda), wchodząc polnymi drogami na morenowe wzgórza utworzone przez lodowiec (fot. 2; geografia). Mamy spore szanse zobaczenia dzikiej zwierzyny (fot. 3; ponownie biologia/przyroda). Niemałą atrakcją może być zobaczenie znajdującego się tu obiektu nawigacyjnego dla samolotów noszącego nazwę DVOR (fot. 4; to trochę uproszczony skrótowiec angielskiego Doppler VHF Omni-directional Range, a więc swoje trzy grosze/pensy dokłada anglista). DVOR, swoisty odpowiednik latarni morskich, jest poprawioną wersją VOR-u, czyli radiolatarni niewykorzystującej prawa Dopplera. Fizyk powie coś o owym austriackim odkrywcy, bo to z jego prac korzystają dziś m.in. piloci lądujący nie tylko w Szymanach.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.