INTRYGUJĄCA NAZWA
Podążając na północ, wzdłuż zachodniego brzegu Jeziora Sasek Wielki docieramy do niewielkiej osady noszącej obecnie nazwę Łysa Góra. Już pod koniec XVIII w. istniały tu budy potażowe. W wyniku ich działalności okoliczne pagórki ogołocone zostały z lasu.
27 maja 1831 r. na nowiznach Lasów Korpelskich, pomiędzy pagórkami a Jeziorem Sasek Wielki, 9 osadników otrzymało niewielkie nadania słabej ziemi. Tak właśnie powstała osada po niemiecku nazywana Anhaltsberg. Natomiast jej mazurska nazwa to Zasraje. Polska nazwa tej miejscowości pochodzi od nieporośniętych lasem dosyć wysokich pagórków, na które las zresztą powrócił już pod koniec XIX w. Zasraje to nazwa potoczna, ale ze względu na swoją wyjątkowość dosyć popularna i długo się utrzymująca. Pochodzi ona od słowa „zasraniec” – oznaczającego tu kogoś brudnego i śmierdzącego, a przylgnęła do tej osady, ponieważ założona została przez wyjątkowo biednych chałupników i robotników leśnych. Pomimo słabych gleb i niewielkiej liczby mieszkańców istniała tu w pierwszej połowie XX w. jednoklasowa szkoła. Łysa Góra liczyła przed wojną około stu mieszkańców. Obecnie zameldowana jest tu tylko jedna osoba. We wsi znajduje się założony w połowie XIX w. i obecnie zniszczony cmentarz, na którym można zobaczyć dorodną daglezję.
SPRAWA WILHELMA PAŁASZA
W 1934 r. robotnik Wilhelm Pałasz z Łysej Góry wysłał za pośrednictwem szczycieńskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Szkolnego dwóch swoich synów na kolonie letnie do Polski. W 1935 r. Pałasz wstąpił do Związku Polaków w Niemczech. Zaczął również prenumerować szczycieńskiego „Mazura”. Ujawnienie się w tak niewielkiej miejscowości „trzymającego” z Polakami Mazura zaniepokoiło władze. Szczególnie zagrożony poczuł się Merth, miejscowy nauczyciel, do którego nieoficjalnych obowiązków należało pilnowanie prawomyślności Mazurów. Zaczął on Pałasza i jego dzieci nękać. Pomiędzy Zarządem Polaków w Niemczech, a olsztyńską rejencją wymieniono w tej sprawie pisma. Niemieckie urzędy stwierdziły, że polskie skargi są bezzasadne. Postanowiono więc wysłać najstarszego syna Pałasza, Oskara do polskiego gimnazjum w Bytomiu. Pałaszów do podjęcia takiej decyzji na pewno w dużym stopniu skłoniła trudna sytuacja materialna i obiecana przez Polaków pomoc w utrzymaniu syna w szkole. W sprawę wmieszała się jednak szczycieńska NSDAP, a następnie Bund Deutscher Osten w osobie Hansa Tiski. Skierowano pismo do landrata, w którym powołano się na Edmunda Appela z Dąbrowy, u którego jako pastuch Oskar Pałasz pracował. Według niego Oskar czuł się w pełni Niemcem, np. w trakcie wypasania śpiewał narodowo-socjalistyczne pieśni. Ostatecznie chłopak trafił do Bytomia, ale sprawa nabrała wielkiej wagi.