Niewielkie Baranowo w gminie Wielbark znów jest odcięte od świata. Eksperymentalnie puszczony mikrobus nie przetrwał, bo nie było wystarczającej liczby pasażerów. Mieszkańcy narzekają na władze gminy, choć mogą sobie poradzić sami.

Nieudany eksperyment

O problemach niewielkiej społeczności Baranowa już pisaliśmy. Wieś, położona 18 kilometrów od Wielbarka, a 6 - od Przeździęku Wielkiego, nie ma żadnego autobusowego połączenia ze światem. Gdy dzieci i młodzież szkolna ("za wójta Markowskiego") była na lekcje dowożona dużym autobusem - nie było problemu, bo w samochodzie zawsze znalazło się miejsce i dla tych, którzy akurat chcieli czy też musieli ze wsi się wydostać. Obecnie jednak duży pojazd zastąpiono niewielkim mikrobusem i wolnych miejsc w nim nie ma.

W efekcie skarg i monitów mieszkańców nowy wójt Grzegorz Zapadka doszedł do porozumienia z przewoźnikiem z Nidzicy, który zresztą obsługuje też szkolną linię. Na kilka tygodni został uruchomiony dodatkowy kurs mini-autobusu, którym mieszkańcy Baranowa mogli dojechać do Wielbarka. Przewoźnik zastrzegł jednak, że każdorazowo z kursu musi skorzystać co najmniej ośmiu pasażerów. Limitu nie udało się jednak osiągnąć i w ten sposób z Baranowa znów nie można się wydostać, jeśli się nie posiada własnego transportu.

Codzienne utrapienie

O dolegliwościach z tego wynikających przekonują się między innymi Teresa Jarząbek i Halina Rutkowska. Syn pierwszej uczy się w szczycieńskim gimnazjum, syn drugiej - uczestniczy w zajęciach Warsztatów Terapii Zajęciowej, także w Szczytnie. Obaj są niepełnosprawni, co dla nich samych i rodzin stanowi już wystarczającą niedogodność, a brak komunikacji powoduje, że mają bardzo utrudniony, jeśli nie uniemożliwiony dostęp do placówek rehabilitacyjnych.

- Wcześniej, gdy syn uczęszczał do PCRE, przyjeżdżał po niego specjalny samochód, a teraz, do Warsztatów już nie ma jak się dostać - mówi Halina Rutkowska dodając, że mieszkańcy byliby usatysfakcjonowani, gdyby autobus liniowy, który rano jedzie z Nidzicy do Szczytna przez Przeździęk Wielki "zahaczał" przy okazji o Baranowo. - To tylko 6 kilometrów, więc pewnie nie byłoby z tym większego kłopotu, a dla mieszkańców stanowiłoby dużą ulgę i ułatwienie - mówi mieszkanka Baranowa dodając, że rozmowy z wójtem i gminnymi urzędnikami nie przyniosły rezultatu. - Nikt nie chce się tym zająć.

Czas na petycję

- Z czasowego kursu mikrobusem korzystało zaledwie 3-4 osoby i dlatego firma, która zgodziła się tę linię uruchomić, odstąpiła - wyjaśnia sekretarz gminy Grażyna Lewenda. Jej zdaniem to nieprawda, że o los mieszkańców Baranowa nikt nie dba. - W sprawę rozwiązania problemu z komunikacją bardzo mocno zaangażowali się tamtejszy radny i sołtys. Już zbierają bądź będą to czynić niebawem podpisy pod petycją do PKS-u.

Takie rozwiązanie sugerował im wójt zapewniając, że gotową już petycję poprze powagą swego urzędu. O zmianę trasy autobusowego kursu zainteresowani mieli się zwrócić dopiero w kwietniu przyszłego roku.

- Bo nowe rozkłady w komunikacji autobusowej wprowadza się na przełomie maja i czerwca - przyczyny planowej zwłoki wyjaśniają gminni urzędnicy.

Okazuje się jednak, że czekać nie trzeba.

- Rozkłady jazdy autobusów i trasy, którymi się one poruszają są weryfikowane i modyfikowane nie tylko raz w roku, ale praktycznie bez przerwy, w zależności od napływających sygnałów i zapotrzebowania - wyjaśnia Mariola Piotrowska, kierownik działu przewozów pasażerskich w Olsztynie. - W praktyce najczęściej to mieszkańcy jakiejś miejscowości piszą do nas i określają swoje potrzeby. Jeśli nie ma jakichś istotnych przeciwwskazań, to zwykle wychodzimy tym potrzebom naprzeciw.

Halina Bielawska

2003.10.29