Najtrudniej jest, gdy umiera ktoś, kto stanowi ważną część życia wspólnoty szpitalnej. Bo czy można się nacieszyć, wygadać - gdy w pewnym momencie odchodzi zaprzyjaźniona osoba?

Odeszli, ale żyją w mojej pamięci (cz. 3)
Doktor Janusz Jerzy Nowowiejski

Pamiętam i do dziś mile wspominam, przesympatycznego lekarza ginekologa śp. JANUSZA JERZEGO NOWOWIEJSKIEGO . Miałem przyjemność z nim pracować w służbie zdrowia jeszcze 5 lat - do roku 1987, kiedy odszedł na zasłużoną emeryturę. Gdy miał chwilę czasu, to wpadał do mojego gabinetu pogadać. Mieliśmy „wspólny język”. Bardzo go szanowałem i poważałem. Wiele ciekawostek z życia od niego się dowiedziałem. Gdy odszedł na emeryturę, to częstszym był u mnie mile widzianym gościem.

Wiele lat miałem do czynienia i to na co dzień, bo na oddziale chirurgicznym bez przerwy „coś się sypało” - z ordynatorem lek. śp. LUBOMIREM BULEWICZEM.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.