Radny Krzysztof Pawłowicz nie zamierza samotnie realizować własnego wniosku o obniżenie diety. Wychodzi z założenia: albo wszyscy, albo nikt. Ci "wszyscy" nie są jednak skłonni do rezygnacji z darmowego grosza.

Pawłowicza walka o finanse

Radny Krzysztof Pawłowicz był niewątpliwą "gwiazdą" ostatniej sesji Rady Powiatu, w czwartek 26 lutego. Nie tak dawno odwołany ze składu Zarządu Powiatu dziś jest najaktywniejszym opozycjonistą. Kwestionuje wszystko, co tylko da się zakwestionować, nawet te decyzje, w których wstępnej akceptacji sam uczestniczył. Z drugiej jednak strony, dzięki tej aktywności na światło dzienne wychodzą sprawy, które bez zagniewanego Pawłowicza zapewne by tego światła nie ujrzały.

Pierwsze wejście - budżetowe

Podłożem batalii Pawłowicza przeciwko zatwierdzeniu zmian w budżecie powiatu były błędy w projektach uchwały dotyczącej tych zmian, a także liczba tych projektów. Zdaniem radnego nie jest dopuszczalne, by co innego było prezentowane podczas posiedzeń komisji, co innego dyskutowane i akceptowane, a jeszcze co innego stawiane pod głosowanie podczas sesji. Wytykał też radny rażące różnice, występujące w poszczególnych wersjach projektów. Dla przykładu: w projekcie uchwały, analizowanym podczas posiedzenia jednej z komisji, w dziale "szkoły zawodowe - wynagrodzenia osobowe" w pozycji "przed zmianami" zapisana była kwota nieco ponad 1,9 mln zł, a w wersji przedstawionej na sesji - 4,5 mln zł.

- To jest ponad 2,5 miliona. Skąd takie różnice? - pytał Pawłowicz. Nie podobało się radnemu, że 70 tysięcy złotych ma kosztować monografia powiatu, a wśród jej twórców figuruje jeden z członków Zarządu Powiatu. Podczas posiedzenia komisji debatowano nad wsparciem biura kartografii i geodezji kwotą 5 tysięcy, a w wersji uchwały "sesyjnej" dotacja wzrosła do 10 tysięcy.

Tę ostatnią kwestię pominięto milczeniem. O monografii powiatu mówił natomiast Zbigniew Kudrzycki, którego to właśnie Pawłowicz "wywołał do tablicy". Informował, że przygotowanie tej publikacji akceptował Pawłowicz jeszcze jako członek Zarządu i wówczas nic zdrożnego w niej nie widział. Przyznał, że jest jednym z grona 22 autorów artykułów, które zostaną w monografii opublikowane oraz dodał, że zajmuje się koordynacją przedsięwzięcia.

- To jest ogrom pracy, a za to nie biorę pieniędzy - podkreślał Kudrzycki.

Najwięcej czasu poświęcono na wyjaśnienie skąd wzięła się różnica 2,5 mln zł w projektowych zapisach. Czas ów strawiono między innymi i na to, by Pawłowicz udowodnił skarbnikowi powiatu Henrykowi Samborskiemu, że takie błędy rzeczywiście występują. Zanim bowiem dowody na piśmie radny przedstawił, został odsądzony od czci i wiary. Adam Żywica na przykład podkreślał, że on w przedstawionych projektach żadnych nieścisłości nie dostrzega, przygotowywana dokumentacja jest cacy, a Pawłowicz - według Żywicy - ferment sieje zbędny i niepotrzebny. Skarbnik także początkowo zapewniał, że budżet i uchwały są przygotowywane prawidłowo, zmienił jednak zdanie, gdy zasadność zgłaszanych uwag Pawłowicz mu udowodnił.

- Faktycznie, występują tu nieścisłości, wyjaśnimy je w poniedziałek - zgodził się ostatecznie Samborski dodając, że wskazane uchybienia są "błędami merytorycznymi i nie mają wpływu na fakty"!. W specjalnie ogłoszonej przerwie wyjaśniono je jednak i okazało się, że nie są one także merytoryczne. W pierwszy projekt omyłkowo wpisana została niewłaściwa kwota i tak uchwałę przedstawiono radnym. Tylko dociekliwy Pawłowicz pokusił się o analizę dokumentów skrzętnie wykorzystując okazję, by udowodnić, że w starostowym urzędzie pracuje się niedbale. Miał dzięki temu podstawę, także wykorzystaną, by podważyć zasadność i rzetelność certyfikatu ISO, który starostwo nie tak dawno otrzymało.

Akt drugi - wyrzeczeniowy

Po ukazaniu się na naszych łamach relacji z poprzedniej sesji radny Pawłowicz na ręce przewodniczącego rady Krzysztofa Mańkowskiego złożył oficjalny wniosek o to, by obniżone zostały diety radnych o połowę. Nie poświęcono inicjatywie odrębnego punktu, a informacyjnie jedynie Mańkowski ogłosił, że wniosek Pawłowicza nie zyskał akceptacji żadnej z komisji. Wnioskodawca nie mógł pominąć tej kwestii milczeniem.

- Przewodniczący sam sugerował mi, co w "Kurku" napisali, że taki wniosek powinien być złożony, więc to uczyniłem - wyjaśniał Pawłowicz. - Przy panującej nędzy diety są niedopuszczalnie wysokie.

- Cieszę się, że jestem dla pana autorytetem - Mańkowski nie pozostał dłużny dodając, że skoro Pawłowicz wiedzę o sesjach powiatowych czerpie z prasy, to po co w ogóle na posiedzenia przychodzi. - Przecież wszystkiego i tak z prasy się pan dowie!

- Pewnie tak, bardzo byście się cieszyli! - Pawłowiczowi puściły nerwy. - Będziecie robić wszystko, by mnie z tej rady wyeliminować! - rzucał radny oskarżenia, zapominając w zacietrzewieniu, że to nie radni, lecz wyborcy jedynie mogą go z powiatowego samorządu usunąć, a i to dopiero przy najbliższych wyborach.

- Rozumiem, że po tych deklaracjach pan swoją dietę o 50% obniży - pytał niezrażony Mańkowski.

- Wszyscy ponosimy odpowiedzialność, więc wszyscy zadeklarujmy i obniżmy sobie. Jedna dieta nikogo nie uratuje, ale dziewiętnaście to już może - wycofał się radny Pawłowicz.

Halina Bielawska

2004.03.03