Dwa tygodnie temu pisałem o „polskiej specjalności”, czyli o tak zwanej ułańskiej fantazji.

To był felieton poważny, oparty na historycznych faktach. Zamierzam kontynuować ów temat, aczkolwiek w wersji nieco żartobliwej, opartej o czasy współczesne. Jak zwykle piszę w niedzielę. Wczoraj oglądałem mecz piłkarski Polska - Hiszpania. Dzisiaj, kiedy tylko włączyłem telewizor, nasłuchałem się komentarzy o nieprawdopodobnej dziarskości i samozaparciu naszych dzielnych piłkarzy. Pan redaktor Rymanowski, w swoim porannym programie, posunął się aż tak daleko, że przyrównał poświęcenie polskich futbolistów do szwoleżerów pułkownika Kozietulskiego i ich szarży pod Samosierrą. W latach hiszpańskiej batalii Napoleona. Akurat opisałem tę szarżę przed dwoma tygodniami, zatem uważam, że pan redaktor mocno przesadził. Ale tym samym sprowokował mnie (podpuścił), aby w dzisiejszym felietonie pożartować sobie z współczesnego znaczenia pojęcia „ułańska fantazja”.

Zacznę od męskich ambicji alkoholowych.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.