Półskrzydłe pełzacze

Przez plac Juranda dzień w dzień przewala się spory tłumek, co akurat nie dziwi, wszak położony jest on w samym środku miasta. Dziwi natomiast to, że przechodzących tędy ludzi dopada ostatnio jakiś niezrozumiały tik. Kiedy tylko ktoś znajdzie się pod ratuszem, zaraz zadziera wysoko głowę - fot. 1.

Jak to rozumieć? Czyżby zwykłym, szarym obywatelom na widok dostojnej budowli władza uderzała do głów, dokładnie tak samo jak jegomościom zasiadającym w niej na niższych, bądź to wyższych stołkach?

Ano, na szczęście nie.

Rzecz w tym, że po murach danuśkowej wieży pełzają jakieś półskrzydlate istoty, no i one właśnie wzbudzają tak wielkie zainteresowanie, że każdy zadziera wysoko głowę - fot. 2.

Co to ma być?

Inwazja gigantycznych modliszek, które chcą pożreć burmistrza, albo znacznie apetyczniejszego, bo pulchnego starostę?

Nie, to pracownicy firmy "Alpina" (o czym było w poprzednim "Kurku") odnawiają cyferblaty poczwórnego zegara, a dość silny na tej wysokości wiatr rozwiewa na kształt skrzydeł obszerne poły ich roboczych kurtek.

TARCZE JAK NOWE

Na razie wymalowane są dwie zegarowe tarcze, ale gdy "Kurek" dotrze do rąk Czytelników, zapewne wszystkie będą już różowo-żółte, zaś wskazówki w głębokiej, smolistej czerni. Owa kolorystyka nie wzbudziła mojego zachwytu, ale ponieważ są gusta i guściki, zagadnąłem kilka osób, które przechodząc obok wieży wysoko zadzierały głowy.

- No, fajnie - mówią jednogłośnie Janka i Aneta, szczycieńskie wolontariuszki - fot. 3.

- Może być, całkiem nam się podoba. Czy również i mury wieży zostaną odnowione? - zastanawiają się sympatyczne dziewczyny.

Hmm, musimy zmartwić nasze rozmówczynie oraz Czytelników.

Tu i tam załata się jedynie co większe ubytki w tynku, czego efektem - jak dotychczas (do 27 października) - są jasne placki upstrzone na żółto-pomarańczowej wieży.

Z kolei zagadnięty przez "Kurka" młodzieniec (20-21 lat) mówi, że dobór barw jest w stylu kurpiowskim.

- Ale nie ma się czemu dziwić, bo Szczytno, choć leży na Mazurach, powoli staje się stolicą Kurpi.

Po chwili sprecyzował: - Nie tyle urzędową, co kulturalną.

* * *

Powracając zaś do sprawy elewacji, to - pomyślałem sobie - czy nie warto byłoby jej odnowić całej, wszak w powojennych czasach nigdy nie była remontowana.

Ba, jak mówi nam inspektor nadzoru Jerzy Nowak, sama tylko farba na całe ratuszowe mury kosztowałaby, bagatela - jakieś 700-900 tys. złotych, nie mówiąc już nic o dużo droższych tynkach.

Z tego względu nie zanosi się, aby kiedykolwiek (w dającej się przewidzieć przyszłości) mury ratusza zostały odrestaurowane.

PS.

Przechadzając się wieczorową porą ul. Odrodzenia i oglądając z jej perspektywy wieżę ratuszową, zmuszony jestem częściowo odwołać swoją opinię na temat wyglądu tarcz zegarowych. W świetle reflektorów odnowione cyferblaty wyglądają bowiem dość ładnie, a w dodatku o zmroku prawie nie widać plamistych skutków łatania ubytków w wieżowej elewacji.

BAJKOWA STACJA

Inny remont, w innym, nie tak tłumnie jak plac Juranda odwiedzanym miejscu i jego efekt - fot. 4.

Przedmurze budyneczku schowanego w głębi fotografii wygląda po renowacji trochę jak domek z bajki, czy dekoracja stworzona dla potrzeb filmu, a jest to w istocie odnowione wejście do odstojników popłuczynowych usytuowanych na posesji spółki "Aqua".

Kiedy "Kurek" przechadzał się tędy z człowiekiem bywałym w świecie, który niejedną widział budowlę, usłyszał od niego, że efekt prac remontowych jest znakomity i bardzo mu się podoba.

* * *

Jak mówi Kazimierz Ciborowski - dyrektor techniczny spółki - budowla powstała ok. roku 1918. Dodajmy od siebie, że architekturę ma piękną, jak bardzo podobny i równie stary (a także systematycznie odnawiany) budyneczek stojący tuż obok, w którym mieści się z kolei stacja pomp - fot. 5.

Urządzenia znajdujące się w zabytkowych budowlach działają i dzisiaj. W największym skrócie o roli odstojników popłuczynowych można powiedzieć tak: woda ze studni głębinowych, nim trafi do sieci wodociągowej, oczyszczana jest przez rozmaite filtry, w tym katalityczne, które z kolei wymagają co jakiś czas płukania i właśnie tę wodę z płukania (czyli popłuczyny) kieruje się do zbiorników umieszczonych w budyneczku z fot. 4. Tam wytrącają się rozmaite brudy, ale oczyszczona woda nie trafia z powrotem do sieci wodociągowej, tylko spuszcza się ją do burzówki.

BOROWIK NA GAZIE

Mało kto o tym wie, bo w zasadzie tylko specjaliści, że między Nidzicą a Szczytnem, czy to pod polami, czy lasami biegnie wysokociśnieniowy rurociąg gazowy. W borach trasę wyznacza dosyć szeroka, bo 6-metrowa przecinka. Właśnie na niej, w okolicach wsi Dzierzki Krzysztof Bakuła, mieszkaniec Szczytna, znalazł dorodnego borowika. Pan Krzysztof jest z zawodu gazownikiem i właśnie w trakcie pełnienia służby całkiem przypadkiem natknął się na ów szczególny okaz i nie omieszkał przydźwigać go do redakcji - fot. 6.

- Taki grzyb rośnie zwykle gdzieś pod drzewkiem, ale żeby na leśnej przecince? Poza tym był widoczny z daleka, a przecież po okolicy kręciło się tego dnia mnóstwo grzybiarzy - że też nikt go nie zauważył wcześniej - dziwi się Krzysztof Bakuła.

Dodajmy od siebie, że grzyb, mimo sporej wielkości, okazał się całkowicie zdrowy i poszedł na susz. Będą z niego zimą smakowitości (w bigosie).

2005.11.02