- W pomaganiu innym chodzi nie tylko o zbieranie pieniędzy na dany cel, ale też o wspieranie osób, dla których to robimy i bycie blisko nich – tłumaczy Anna Żywiec, jedna z mieszkanek Szczytna zaangażowanych w działalność grup organizujących internetowe licytacje. Dzięki ludziom takim jak ona, udało się zebrać środki na leczenie m.in. księdza Andrzeja Preussa, czy poszkodowanego w wypadku małego Bartusia.
ZWYKLI NIEZWYKLI LUDZIE
W dobie pandemii działalność charytatywna przeniosła się do internetu. Na popularności zyskały zwłaszcza licytacje, z których dochód przekazywany jest potrzebującym. O tym, jak wiele można dzięki nim zdziałać, świadczą przykłady ze Szczytna. Funkcjonuje tu kilka grup zaangażowanych w tę formę wsparcia. Dzięki nim udało się zebrać środki na leczenie m.in. księdza Andrzeja Preussa, poszkodowanego w wypadku Bartka Pieczyńskiego, czy cierpiącej na poważną wadę serca Gabrysi Bednarek. Siłą napędową tych grup są pełni pasji ludzie, którzy bezinteresownie poświęcają swój czas po to, by pomóc innym. Jedną z nich jest Anna Żywiec ze Szczytna. Sama mówi o sobie, że jest zwykłą żoną oraz mamą nastoletniej córki i niespełna dwuletniego synka. Pani Ania, podobnie jak jej przyjaciele i znajomi organizujący internetowe licytacje, robią jednak rzeczy niezwykłe. - Tak naprawdę wszystko zaczęło się kilka lat temu, przy okazji zbiórki na Gabrysię. Wtedy coś tam sama licytowałam, a potem była kolejna akcja na rzecz Stefcia, gdzie udało mi się załatwić trochę fantów – wspomina pani Ania.
ODDOLNE INICJATYWY
Największą jak dotąd zbiórką, w którą się włączyła, była ta dla poszkodowanego w wypadku Bartka Pieczyńskiego.