Informuję, że jako mechanikowi z wykształcenia – udało mi się skonstruować maszynę pozwalającą przenosić się również wstecz, do roku 1967 - więc przeskoczmy te lata. Zaznaczam, że udało mi się skonstruować ten wehikuł czasu - ale tylko na papierze i w wyobraźni, on nie istnieje i nigdy nie powstanie, nawet przy założeniu dalszego postępu techniki.

Powrót do Szczytna
Leszek Mierzejewski

Więc powróćmy do lutego 1967 roku, gdy po ośmiu latach pobytu w Trójmieście powróciłem jak syn marnotrawny do Szczytna, bo gdzież by indziej i zgodnie z tekstem piosenki Piotra Janczerskiego miałem wrócić, do ukochanego Szczytna i powiatu szczycieńskiego: ...Wierzcie mi, ja kocham swoje miasto, miasto, gdzie nie byłem już od lat. Wierzcie mi, ja kocham swoje miasto. Miasto, w którym nie bylem już od lat ...

Po zamieszkaniu w Szczytnie nastało dla mnie prawdziwe eldorado, niczym w legendarnej krainie Ameryki Południowej pełnej złota. Nic mi do szczęścia nie było potrzebne. Byłem młody, zdrowy, jeszcze nadzwyczaj przystojny oraz pełen werwy i chęci do życia.

Do lat spędzonych na Wybrzeżu nie będę powracał, mimo że były latami najmilszymi, bo młodzieńczymi! Od czasu do czasu coś tu wtrącę, jeżeli będzie to powiązane ze Szczytnem.

Cóż Szczytno i nasz powiat! Teraz śmiało mogę powiedzieć, że pod koniec lat sześćdziesiątych mieliśmy typowy charakter rolniczy. Z niezbyt rozwiniętym przemysłem. Prym wiodły państwowe gospodarstwa rolne. Górował kombinat rolny „Mazury” w Kamionku, który skupiał i zarządzał wszystkimi PGR-ami z powiatu. Jednym zdaniem podsumowując - był potentatem w tej rolniczej branży produkcyjnej.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.