Pamiętam z czasów szkolnych, jak to wpajano nam, na lekcjach języka polskiego, wiedzę o rodzimych przysłowiach i ponadczasowej mądrości, jaką owe porzekadła zawierają. W latach licealnych cała owa wiedza raczej nas rozśmieszała, a nawet my, bezczelni gówniarze, pozwalaliśmy sobie na komentarze tego typu, że dziwne, iż owe narody, opierając się na takich mądrościach, jeszcze nie wymarły.
Dzisiaj mam oczywiście stosunek pełen szacunku do owych „złotych myśli”, ale to z racji ich wartości historycznych, a nie edukacyjnych. Zresztą popularne żarty z dawnych przysłów nie są wymysłem współczesnym. Były już modne w czasach przedwojennych. Przytoczę, dla przykładu, kilka z wielu ówczesnych parafraz: „Na złodzieju czapka karakułowa”, albo „Gość w dom, Bóg wie, po co przyszedł”. A także zupełnie abstrakcyjny „Lepszy rydz niż Śmigły”. Podobnie rzecz się ma z historycznymi kalendarzami, które aż roją się od wszelakich porad dla gospodarzy i gospodyń, prognoz pogody oraz rewelacji na tematy polityczne, ekonomiczne i religijne. Pierwszy taki kalendarz wydano w roku 1516. Zyskał on powszechny aplauz. Od tego czasu stał się, dla narodu, skarbnicą wiedzy. Dzięki niemu zaczęły pokazywać się na wsiach także inne książki. Zatem kalendarz, jako taki, ma ogromne zasługi dla szerzenia oświaty na ziemiach polskich. A jakie to bywały porady, w jego kolejnych wydaniach? Dla przykładu podam, przypadkowo wyjęte, dwa tytuły: „Jak oduczyć pijaka picia”, albo: „Po czym poznać wiek kury”.
Wróćmy do mądrości z przysłów. Bardzo wiele owych prostych myśli brzmi zrozumiale i aktualnie.