Wygląda na to, że w parku przy ulicy Skłodowskiej nie będzie tablicy przypominającej jego fundatora, przedwojennego fabrykanta niemieckiego Richarda Andersa. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa negatywnie zaopiniowała wniosek burmistrza w tej sprawie.

Rada Pamięci mówi: NIE

ZABLOKOWANA INICJATYWA

Kwestia tablicy upamiętniającej Andersa już od dłuższego czasu wzbudza wiele emocji. Z inicjatywą uczczenia fundatora parku przy dzisiejszej ul. Skłodowskiej wystąpiło Stowarzyszenie "Heimat", które zwróciło się do władz miasta z propozycją, aby z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej przypomnieć postać zasłużonego dla przedwojennego Szczytna fabrykanta. Na tablicy miał się znaleźć napis w języku polskim i niemieckim o następującej treści: "Richard Anders 22.03. 1856 - 19.01. 1934. Fundator Parku w 1906 roku". Kilka dni przed planowanym odsłonięciem, część radnych zablokowała inicjatywę. Sprawa zakończyła się skandalem, bo rodzina fabrykanta, która przyjechała do Szczytna z różnych stron świata na uroczystość, nie doczekała się upamiętnienia swojego przodka.

PODEJRZANA FIRMA

Radni przeciwni postawieniu w parku tablicy wymogli na burmistrzu Pawle Bielinowiczu, by zasięgnął opinii na temat uczczenia fabrykanta w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Na początku grudnia, w oparciu o nadesłane dokumenty dotyczące osoby Richarda Andersa, przedstawiła ona negatywne stanowisko wobec wniosku władz Szczytna. Główną przesłanką, przemawiającą przeciwko postawieniu tablicy, jest, według Rady, fakt, że założona przez fabrykanta firma służyła wojennym potrzebom III Rzeszy.

"... osoba Richarda Andersa bez wątpienia przysłużyła się rozwojowi państwa i społeczeństwa niemieckiego, a także społeczności lokalnej w ówczesnych Prusach Wschodnich. Założone przez niego przedsiębiorstwo pracowało na rozwój niemieckiej III Rzeszy, budując potęgę militarną, która stała się dla A. Hitlera podstawą polityki agresji wobec sąsiadów, w pierwszej kolejności wobec Polski" - czytamy w uzasadnieniu opinii.

Rada akcentuje również to, że w czasie wojny w zakładach Heinza, syna Richarda, pracowali jeńcy wojenni.

ZASŁUŻONY, ALE NIE DO KOŃCA

Burmistrz Paweł Bielinowicz odnosi się do tej argumentacji z pełnym zrozumieniem. Jest zdania, że osoba, która miałaby być upamiętniona, nie może wzbudzać najmniejszych wątpliwości i swoją postawą dawać przykład następnym pokoleniom.

- Na pewno Richard Anders to postać zasłużona dla miasta, ale czy na tyle, by czcić ją w ten sposób? - zastanawia się burmistrz.

Stanowisko Rady Bielinowicz przekazał już radnym i teraz czeka na ich opinię w tej sprawie. Być może poznamy ją podczas sesji 30 grudnia. Burmistrz nie obawia się, że sprzeciw wobec tablicy zakłóci współpracę z byłymi mieszkańcami miasta.

- Uważam nawet, że będzie to służyć pogłębianiu wiedzy o historii naszych ziem - mówi.

RETORYKA RODEM Z PRL-u

Rozgoryczenia z powodu negatywnej opinii Rady Pamięci Ochrony Walk i Męczeństwa nie kryje za to Edmund Kuciński, prezes Stowarzyszenia "Heimat".

- Retoryka użyta w uzasadnieniu przypomina tę, którą w stosunku do strony niemieckiej posługiwały się komunistyczne władze PRL trzydzieści lat temu - mówi.

Nie rozumie też, dlaczego są zastrzeżenia do osoby niemającej nic wspólnego z III Rzeszą, niebędącej nigdy w NSDAP.

- Argumentacja Rady Pamięci całkowicie nie pasuje do sytuacji - ocenia Edmund Kuciński.

W przeciwieństwie do burmistrza uważa, że negatywna opinia w sprawie postawienia tablicy nie przysłuży się zacieśnianiu współpracy ze stroną niemiecką, która została już powiadomiona o niekorzystnym rozstrzygnięciu.

- Na pewno nie wpłynie to budująco na wzajemne kontakty. Wśród byłych mieszkańców panuje duże rozgoryczenie z takiego obrotu sprawy.

SATYSFAKCJA RADNEJ

Z kolei radna Zofia Żarnoch, która od początku zdecydowanie opowiadała się przeciw inicjatywie członków "Heimatu", nie kryje satysfakcji z powodu negatywnej opinii Rady.

- To stanowisko potwierdza, że mieliśmy rację nie godząc się na tablicę - mówi.

Zdaniem radnej dobrze się stało, że burmistrz wystąpił o opinię, choć na początku nie brał tego pod uwagę.

- Powinniśmy wiedzieć, kogo upamiętniamy. Mamy przecież tyle wspaniałych osób godnych uczczenia i to o nich musimy pamiętać. Moim zdaniem Anders nie zrobił aż tak wiele dobrego dla miasta - mówi radna.

POZYTYWNA POSTAĆ

Argumentacji Rady Pamięci nie podziela Monika Ostaszewska-Symonowicz, kustosz Muzeum Mazurskiego, historyk z wykształcenia.

- Idąc przedstawionym w uzasadnieniu tokiem rozumowania, powinniśmy wyeliminować jako kraj wszelkie kontakty z niemieckimi przedsiębiorstwami, które przyczyniły się do budowy potęgi III Rzeszy, a które funkcjonują do dziś - mówi.

Uważa również, że sprzeciw wobec tablicy przyczynia się do pomijania istotnej części dziejów Szczytna.

- Tak niewiele mamy w historii naszego miasta przykładów pozytywnych działań na rzecz lokalnej społeczności. Dlatego o tych chlubnych wyjątkach trzeba przypominać - uważa.

Zastrzeżeń co do osoby Richarda Andersa nie ma również profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie Grzegorz Jasiński, który przez kilka lat redagował "Rocznik Mazurski".

- Z tego, co wiem, w jego działalności i życiorysie nie było nic takiego, ci mogłoby go w jakiś sposób dyskredytować - mówi profesor.

Jest przeciwny obciążaniu fundatora parku za to, że firma prowadzona przez jego syna produkowała na potrzeby III Rzeszy.

- Ten element przy ocenie postaci Richarda Andersa nie powinien być w ogóle brany pod uwagę - twierdzi profesor.

Ewa Kułakowska

2005.12.21