Rodzina Andersów we wspomnieniach byłej służącej.

Potomkowie Richarda Andersa darzą  swoje rodzinne strony wielkim sentymentem. Kiedy tylko mogą, odwiedzają miejsca związane z ich dziadkiem.

Potomkowie Richarda Andersa darzą  swoje rodzinne strony wielkim sentymentem. Kiedy tylko mogą, odwiedzają miejsca związane z ich dziadkiem.

Ród fabrykantów (VI)

Okres, w którym Anna Wysocka rozpoczęła pracę jako służąca w domu Andersów przypadł na czas największej prosperity rodzinnego konsorcjum drzewnego. Do pracy w zakładach Richarda ciągnęli ludzie nie tylko z okolic, ale i z ościennych powiatów. Richard znany był ze swojej życzliwości w stosunku do podwładnych, ale zarazem i z surowości, gdy dopuszczali się rażących nadużyć. Ludzi przyciągały do jego firmy również bardzo atrakcyjne jak na owe czasy zarobki.

We wspomnieniach pani Anny przewija się osoba trzeciego syna Richarda Andersa, o którym na ogół w domu rzadko mówiono. Podobno zarządzał zakładami znajdującymi się w Królewcu, które jednak nie przynosiły takich zysków, jakich spodziewał się ojciec. Nestor rodziny niejednokrotnie wspomagał finansowo syna, aby ten wyszedł na tzw. prostą. - Dopóki żył, to wszystkich synów trzymał w ryzach - opowiada pani Anna. - Wymagał od nich bezwzględnego posłuszeństwa.

Moja rozmówczyni wspomina również o nieszczęściu, jakie spotkało Andersów. Otóż Georg (syn Richarda) miał córkę o imieniu Anne Lise. Cierpiała na poważną chorobę. Dodatkową jej ułomnością był garb, który miała od urodzenia. - Zatrudnili specjalnie ściągniętą z Królewca guwernantkę, która najwięcej czasu spędzała na gimnastyce z Anne Lise - wspomina pani Anna. - Gdzie oni z nią nie jeździli i do jakich specjalistów... Wydaje mi się, że ją najbardziej ukochali ze swoich dzieci.

Jakby tego było mało, to w czasie wojny spotkało ich kolejne nieszczęście. Najstarszy syn Georga w 1941 roku otrzymał kartę mobilizacyjną. Na nic zdały się pieniądze i układy. Za Hitlera nie można było się wykupić od wojska. I chyba dlatego, że rodzina Anders nigdy nie popierała nazistów, syna Georga od razu skierowano na front wschodni. - Długo nie powojował - opowiada pani Anna. - Taki wysoki i przystojny chłopak z niego był i kilka języków znał... Padł u Ruskich zaraz latem czterdziestego pierwszego.

Potomkowie Andersów nadal bardzo żywo interesują się swoimi rodzinnymi stronami i często je odwiedzają.

Córka pani Anny, Jutta, o wizytach członków rodziny Anders opowiada: - Przyjeżdżają tu prawie co roku i za każdym razem odwiedzają moją mamę nawet po kilka razy w tygodniu.

Według mojej rozmówczyni, pomimo swojej zamożności, mając do dyspozycji luksusowe apartamenty w hotelach w Mrągowie czy też w Mikołajkach, zawsze wybierają Ruciane lub okolice. Najczęściej cały dom.

- Renate von Maydel (córka Georga Andersa, była w maju w Szczytnie) za każdym razem, gdy jest w Polsce przyjeżdża do mnie - opowiada pani Anna. - Zdarza się to dość często, bo jej mąż jest profesorem i czasami jeździ na wykłady do Rosji. Wysyła do mnie stamtąd zawsze jakiś list albo kartkę.

Częstym gościem w domu pani Anny jest również Eckhard Anders. Jego wizyty w Rucianem są spowodowane nie tyle sentymentem do lat swego dzieciństwa, ile interesami. Zajmuje się przemysłem drzewnym i posiada kilkanaście zakładów, w tym również i w Polsce.

Robert Arbatowski

2005.11.02