Sławetne kanały, łączące szczycieńskie jeziora z odleglejszymi akwenami wciąż pozostają mrzonką. Jak na razie ustalono jedynie, że trzeba zapłacić około 100 tysięcy złotych, by się dowiedzieć, czy ich budowa w ogóle jest realna.
Obecny garnitur władz powiatowych, na początku kadencji, zaprezentował publicznie świetlaną przyszłość Ziemi Szczycieńskiej jako raju dla żeglarzy. Od Jeziora Domowego Dużego, poprzez Szczycionek, jezioro Sasek Wielki aż do pasymskiej Kalwy miałby prowadzić szeroki kanał, którym licznie podróżować będą amatorzy żagli. Na obrzeżach Szczytna zaplanowano port, a po drodze - liczne stanice wodne, pensjonaty, pola namiotowe itp. atrakcje.
Prezentacja projektu nastąpiła już w styczniu, podczas dużego "spędu" wszystkich wójtów i burmistrzów powiatu szczycieńskiego. Jedynym konkretem w nim zawartym, były kolorowe kreski na mapie, za pomocą których pokazano przebieg planowanego kanału. Reszta była zestawem pobożnych życzeń.
I choć minęło z górą osiem miesięcy, niewiele się zmieniło. Wiadomo, że specjalny zespół powołany przez starostę Andrzeja Kijewskiego, a kierowany przez wicestarostę Wiesława Szubkę, przeprowadził wstępne rozmowy z Wojewódzkim Konserwatorem Przyrody, z dyrektorem departamentu ochrony środowiska i z wiceprezesem Polskiej Agencji Rozwoju Turystyki (PART). Rozmawiano głównie o pieniądzach, które te instytucje zechciałyby w kanałach utopić. Ale... nie chciały, bo też nie bardzo wiedziały w czym. Wizja świetlanej przyszłości to za mało, skoro nie wiadomo dokładnie ani którędy kanały mają przebiegać, ani jaką mają mieć szerokość czy głębokość, ani przez czyje grunty będą prowadzić i czy właściciele się na ich budowę zgodzą.
Po wizytach w różnorodnych instytucjach powiatowi urzędnicy dowiedzieli się więc, że... niewiele wiedzą. I tego, że muszą zapłacić około 100 tysięcy złotych za to, by się dowiedzieć, czy w ogóle można jeziora połączyć. Powiat chce, by te pieniądze wyłożyły gminy, które - w nieodgadnionej przyszłości - mają z kanałów czerpać. Korzyści oczywiście, a nie wodę. I znów trwają spotkania, rozmowy, przekonywanie, że to, co teraz gminy wyłożą, to kiedyś im się zwróci z nawiązką. Gminy kanałom nie są przeciwne, ale jak przychodzi do pieniędzy, to wykazują wyraźną wstrzemięźliwość. Jak na razie nic nie wskazuje na to, by którykolwiek z samorządów chciał wyłożyć kasę, nawet niewielką, za wiedzę.
Gminnych samorządowców przekonują powiatowi urzędnicy. Starosta wojażuje po kraju (ostatnio bawił w Żywcu) i przywozi nowe pomysły. Oczywiście dotyczące świetlanej przyszłości powiatu. Kanały już wymyślił (choć to pomysł sprzed z górą 30 lat), a teraz przygotowuje się do równie wiekopomnego przedsięwzięcia: budowy skoczni narciarskiej w Rudziskach Pasymskich. Bo skoro Adam Małysz przyjął statuetkę "Juranda" (kolejną starosta ma zamiar wręczyć papieżowi), to może i trenować do nas przyjedzie.
Biorąc pod uwagę tempo przygotowań do realizacji (bo o niej samej to w ogóle jeszcze nie ma mowy), można przewidzieć, że nasz genialny narciarz skorzysta ze skoczni wtedy, gdy już przejdzie na zasłużoną emeryturę. I nic nie wskazuje na to, by choć trochę wcześniej powstały kanały, dzięki którym ze Szczytna do Pasymia Małysz mógłby dopłynąć jachtem, albo przynajmniej kajakiem.
Halina Bielawska
2003.08.27