Kiedy myślę o mojej pracy w ZOZ, to ból lekko tylko serce ściska, gdy jestem na terenie szpitala i wspomnę zamkniętą pralnię, a faktycznie zniszczony przez czas obiekt, gdzie technologia prania była w tamtym czasie najnowocześniejsza w Polsce, a kilkanaście kobiet z naszych okolic miało zatrudnienie. Przypominam sobie wyłączoną z eksploatacji kuchnię i spalarnię odpadów medycznych – ale to wszystko jak przez mgłę i przez moment. Najważniejsze, że od kilku lat szpitalem zarządza mgr Beata Kostrzewa, poniekąd bardzo sympatyczna kobieta i jak przekazują mi moi starzy znajomi – mądra szefowa.
Nieszczęściem było, że po mnie szpitalem zarządzali ludzie z łapanki, którzy wymienialni byli jak papier toaletowy w miejskim szalecie. Do wyjątków należał przedostatni dyrektor lek. Marek Michniewicz, który dużo zrobił dobrego dla naszej służby zdrowia. Znałem go od młodych lat i znam do dziś z pozytywnej strony.
Od wielu lat szpital podlega pod powiat. Z tego, co mi wiadomo rozbudowa jednostki idzie swoimi niezależnymi torami. Zresztą każdy zarządzający ma swoją teorię i wizję, uważając, że to co stare przechodzi do lamusa, bo jego plany są najwłaściwsze i najlepsze! W powiecie trzeba wszystko uzgadniać z komisją zdrowia, z Radą Powiatu, ze starostą itd. - trochę współczuję pani dyrektor, bo wiem jak to jest z radnymi - nie wszyscy są kompetentni w zagadnieniach, ale każdy zna się na temacie, jakby był medykiem i dyrektorem szpitala!!!
Może się mylę, niech i tak będzie, przecież po tylu latach wypadłem z obiegu!