W polskich utworach - tekstach zarówno literackich, jak i estradowych (piosenki), a zwłaszcza w twórczości satyrycznej, liczni autorzy z lubością umieszczają, jako jednego z bohaterów, szwagra.
Zwyczajnego szwagra, ale samo słowo brzmi dźwięcznie, a współcześnie także żartobliwie. Kim jest szwagier w rodzinie wszyscy wiedzą. Natomiast słowo pochodzi od niemieckiego schwager. Niemcy wymawiają je „szwagier”, toteż zapożyczyliśmy ową nazwę, tyle że piszemy ją tak jak brzmi ona fonetycznie. Fikcyjna postać takiego, czy innego szwagra często występuje w przedwojennych, popularnych piosenkach, toteż przekonany byłem, że wzorcem dla autorów warszawskich tekstów był szwagier Piekutoszczak. Postać z zabawnych historyjek autorstwa Stefana Wiecheckiego, czyli Wiecha. Wiech debiutował w latach międzywojennych, był niesłychanie wziętym autorem, a do tego posługiwał się szemraną warszawską gwarą. Czyli wszystko by pasowało, a jednak przeglądając literaturę przeczytałem, że w jego przedwojennych felietonach, jedynym komentatorem rzeczywistości była postać Teofila Piecyka. Dopiero po wojnie, kiedy Stefan Wiechecki zaczął kontynuować swoje felietony w „Ekspresie Wieczornym”, powstały nowe postacie. Czyli Walery Wątróbka, jego żona Gienia, a także szwagier Piekutoszczak. Zatem moda na wykorzystywanie szwagrów do zabawnych, warszawskich historyjek powstała jeszcze przed epoką Wiecha.
W niektórych piosenkach jakie znamy z repertuaru Stanisława Grzesiuka także pojawia się szwagier, a nawet szwagierka.