Poloneza czas zacząć – taką formułką, zapożyczoną z „Pana Tadeusza” rozpoczynały się w miniony piątek co najmniej niektóre ceremonie zakończenia roku szkolnego w naszym powiecie.

Wakacje czas zacząćWakacje czas zacząć

Najpierw był polonez (fot.1) , potem następowało rozdanie świadectw, wręczenie nagród dla najlepszych, ciepłe słowa kierowała dyrekcja lub pani wychowawczyni i… wakacje czas zacząć. Pierwsze – od 2019 r. – rozpoczęte w warunkach niepandemicznych. Choć na początku poprzedniego tygodnia zrobiło się na krótko chłodnawo i deszczowo, to już wkrótce lato zaatakowało na całego. Tak mocno, że aż odstraszyło od wychodzenia z domów. W sobotnie popołudnie ulice Szczytna były na ogół pustawe – 30-stopniowy upał trochę zniechęcał.

Część uczniów zdążyła już na wakacje wyjechać. Ruch na niektórych trasach wyraźnie się zwiększył – pierwsze dni wakacji pokrywają się wszak z początkiem sezonu urlopowego. Chociaż to dopiero początki, pojawiły się pierwsze problemy. Dotyczą one np. opróżniania koszy na śmieci na leśnych parkingach. Przykładem jest choćby takie miejsce na odpoczynek dla zmotoryzowanych zlokalizowane w pobliżu Marksewa, między drogą krajową a jeziorem. Nasz Czytelnik, pan Lucjan, wracał w minioną sobotę do Szczytna z krótkiego wypadu do Rucianego i okolic. Chciał chwilkę odsapnąć i pozbyć się niewielkiej ilości śmieci właśnie na wzmiankowanym parkingu. Z tą drugą sprawą miał jednak pewne problemy (fot. 2) .

 

POPATRZMY SOBIE Z GÓRY

Wakacje czas zacząćWakacje czas zacząć

Sposobów na spędzenie wakacji może być wiele – i bardzo dużo zależy od naszej inwencji. Nie wszędzie musimy się spotykać z paragonami grozy, czyli trochę już zużytym internetowym hitem. Znacznie mniej niż parę piw na Chorwacji czy kilka gofrów w Świnoujściu kosztuje wejście na ratuszową wieżę (fot. 3) , jeden ze znaków rozpoznawczych Szczytna, który pozostał nam po przedwojennych gospodarzach miasta. W środku imponującej bryły znajdzie się miejsce i na salki wystawowe, i na schody mniej kręte od tych z innych podobnych obiektów. Ciekawość wzbudzają dzwony, które odzywają się donośnym głosem o określonych porach. Ciekawość części wchodzących na wieżę jest tak duża, że muszą oni sprawdzić, czy dzwony są np. prawdziwe i nie wykonano ich, dajmy na to, z pomalowanej tektury. Dlatego też na szczycie ratuszowej wieży umieszczono napis odstraszający od dotykania tego bardzo ważnego eksponatu (fot. 4) .

 

FAJNE KOSZE

Wakacje czas zacząć

Wróćmy jeszcze na chwilę do tematów śmieciowych. Niedawno pisaliśmy o specjalnych pojemnikach przeznaczonych do wyrzucania tego, co pozostawiają po sobie wyprowadzane na spacer pieski. Na ciekawy formalnie i przy tym dowcipny kosz na psie kupki natknął się ostatnio jeden z naszych Czytelników, pan Piotr, który wybrał się do Biskupca. Na fot. 5 widzimy to, co znajduje się na jednym ze skwerków w centrum tego miasta.

 

INNE OBLICZE AKTORA

Wakacje czas zacząćWakacje czas zacząć

Co łączy zachodniopomorski Złocieniec ze Szczytnem? Oba miasta leżą w zasadzie na tej samej szerokości geograficznej (mniej więcej 53. równoleżnik), przez każdą z miejscowości biegnie pełny południk (szesnasty w Złocieńcu i dwudziesty pierwszy u nas). W obu miastach znajdują się kościoły pw. Wniebowzięcia NMP. W minioną niedzielę w szczycieńskiej świątyni gościł znany aktor filmowy, telewizyjny i teatralny, pochodzący ze Złocieńca Lech Dyblik. Należy on do grona aktorów charakterystycznych, specjalizujących się w rolach drugoplanowych i epizodycznych, dodających smaczku produkcjom. Lecha Dyblika predestynują do tego fizjonomia i ponadprzeciętny wzrost (ponad 190 cm). Miłośnicy sitcomów znają go z polsatowskiej produkcji „Świat według Kiepskich”, w której zagrał złomiarza Badurę, jednego z przyjaciół Ferdka Kiepskiego (na fot.6 w środku w czapeczce - Polsat/materiały prasowe). Zagrał role i rólki w „Zemście”, „Wołyniu”, „Panu Tadeuszu”, „Krollu”, „Kilerze”, „Pułkowniku Kwiatkowskim”, „Drogówce”, „Wiedźminie” i całej masie innych produkcji, nie tylko krajowych. Powód zaproszenia go do kościoła w Szczytnie ( fot. 7 – ks. D. Bojarski) był jednak zupełnie inny. Od pewnego czasu aktor i pieśniarz odwiedza świątynie, by dawać świadectwo. – Kościół nie był mi do niczego potrzebny – mówił o wcześniejszym etapie swojego życia. Etapie, z którego nie był dumny także z innych powodów. Mieszały się tam: niechęć do swojego rodzinnego domu z ojcem alkoholikiem, złe traktowanie żony, którą określał mianem wrednej i brzydkiej, oraz specyficzne relacje z własnymi dziećmi, nazywanymi przez Dyblika głupimi. Dochodziło do tego poczucie niedocenienia w zawodzie i nadużywanie alkoholu. Momentem przełomowym w życiu aktora stało się odwiedzenie jednej ze świątyń, która Dyblika interesowała wówczas tylko w przyczyn architektonicznych. Lech Dyblik, w dość nietypowy sposób sprowokowany przez siedzącego w ciemnym konfesjonale starszego już duchownego, przystąpił do spowiedzi – spowiedzi życia. Trwała ona ponad 2 godziny. Jak się później dowiedział, spowiadającym był o. Klemens Śliwiński, przyjaciel Jana Pawła II i papieski spowiednik. – Zaczęły się dziać dziwne rzeczy – opowiadał zebranym. Jedną z nich była zmiana stosunku do żony – uświadomił sobie, że ją kocha. Aktor rzucił także alkohol. – Od 30 lat nie wypiłem ani kropli – zapewniał zebranych w szczycieńskim kościele. Zmienił również swój stosunek do otaczającego świata. – W ten sposób zostałem orędownikiem sakramentu pokuty i pojednania – kończy swoją opowieść Lech Dyblik, którego występ, jak na aktora wypadło, nagrodzono oklaskami.

 

CZAS NA KOSZENIE

Wakacje czas zacząćWakacje czas zacząćWakacje czas zacząć

Przez tydzień mieliśmy gorąco i sucho, ale deszczu nie brakowało wcześniej, co było korzystne dla roślin. Gałęzie drzew rozrosły się jeszcze bardziej i niektórzy dalej zapominają, by je trochę przyciąć, umożliwiając w ten sposób bezpieczne przejście pod nimi. Kilka numerów wstecz pisaliśmy o bujnych odrostach na pniach po ściętych drzewach na ul. Broniewskiego. W miniony weekend odrosty wciąż miały się dobrze, a nawet lepiej. Tworzyły kule o średnicy większej niż metr, zasłaniając wyjazd z posesji i utrudniając przejście chodnikiem (fot. 8) .

Roślinność trzeba temperować także przy drogach, szczególnie tych bardziej ruchliwych. Niedawno jechaliśmy krajówką w stronę Warszawy. W okolicach Wielbarka droga wyglądała jak na fot. 9 . Wysoka trawa wchodziła prawie na jezdnię, ograniczając widoczność i komfort jazdy zwłaszcza na zakrętach. Zupełnie inaczej było np. na drodze łączącej Kamionek ze Szczycionkiem, a później DK 53 w stronę Olsztyna. Tu pobocza były elegancko wykoszone (fot. 10.).

Tekst i foto (w większości):

G.P.J.P.