… „Rowerowa jesień w fotografii” organizowana przez „Kręcioły” w 2002 r. powróciła do mnie podczas wertowania kronik.

Wystawa...
Otwarcie wystawy „Rowerowa jesień w fotografii” w 2002 r. Z prawej Jarosław Chojnacki

Oglądając zdjęcia i czytając ówczesne wpisy uśmiałam się setnie, ale i tradycyjnie rozrzewniłam. Pomysł zorganizowania jesiennej ekspozycji podsumowującej sezon spodobał się wszystkim rowerzystom i aktywnie włączyliśmy się w przygotowania. Jako wszędobylska ekipa bywająca na różnorodnych spotkaniach kulturalnych postanowiliśmy zaprosić sympatyków aktywności do siebie. Z pomocą pospieszył ówczesny Prezes „Społem” PSS pan Bogusław Palmowski, udostępniając świetlicę i dając przyzwolenie na przemienienie spółdzielczego pomieszczenia w galerię sztuki. Jesienny klimat łatwo było przenieść do świetlicy, gdyż aura specjalnie dla nas ją tworzyła i rozświetlała paletą barw. Zbieraliśmy więc liście, kasztany i szyszki. Każdy z nas gdzieś te skarby suszył. Ja na kuchennym segmencie rozłożyłam zebrane szyszki i zadowolona poszłam spać. W nocy obudziły nas dziwne trzaski, ale stwierdziliśmy że pewnie włączyli ogrzewanie i po prostu rury pracują. Gdy rano weszłam do kuchni już wiedziałam co było powodem nocnych odgłosów. Pomieszczenie było usłane nasionami i... wędrującymi owadami. Natychmiast leśny dobytek spakowałam i poniosłam do pracy. Cały wór sosnowych i świerkowych szyszek rozłożyłam na pracowniczej, olbrzymiej szafie. Zadowolona, tuż przed przyjściem prezesa, zdążyłam zeskoczyć z krzesła i z miną niewiniątka zasiadłam za biurkiem i zajęłam pracą. Niestety pracę co chwila przerywał trzask wysypywanych nasion. Gdy Prezes snuł domysły, że pewnie deski się rozsychają, ja robiłam dobre miny i udawałam, że nie wiem co jest tego powodem. To był bardzo trzaskający dzień, ale gdy pająki zaczęły łazić po ścianach szafy przeraziłam się i złapałam jakąś gazetę, by je zebrać i wyrzucić za okno. Przy tej czynności nakrył mnie jeden z kierowników i widząc, że walczę z pająkami jednego z tych niezłapanych pacnął na moich oczach. Przeraziłam się i oznajmiłam, że pająków się nie zabija, bo wróży to nieszczęście. Rozbawiony kierownik skwitował: „pani pająki, pani nieszczęście”. Może dlatego, że nie zrobiłam „tfu,tfu na psa urok” przez lewe ramię - nieszczęście się wydarzyło.

Jedną z atrakcji wystawy miała być fotografia mojego roweru w jesiennej scenografii. Obfotografowałam stalowego rumaka i zadowolona zaprowadziłam do piwnicy. Nie miałam pojęcia, że było to pożegnanie i efekt być może zabobonu. W nocy włamano się do piwnicy. Rozpacz z powodu utraty roweru była wielka, a Klemens jako wierszokleta utworzył taką rymowankę:

W piwnicznej celi przykuty do ściany stał jej jedyny i ukochany.

Mimo iż były na nim szkaplerze (pierścień od pielgrzyma Z.Halamusa) zjawił się złodziej i po rowerze.

Niszcząc po drodze piwniczne wrota wyniósł na plecach pojazd niecnota.

Ukradł co było dla niej tak cenne,

burząc tym samym plany jesienne.

Policja długi protokół spisała,

wielkich nadziei jednak nie dała

na to, że złodziej zdobycz jej zwróci,

by mogła szybko na szlaki wrócić.

Takie nam czasy nastały niestety, że nikt nie szanuje własności kobiety.

Teraz i ja mogę się pośmiać z tego, ale wówczas nie było mi do śmiechu – rozpacz po utracie roweru, po którym została mi tylko fotografia - sięgała zenitu. Oczywiście za jakiś czas sprawiłam sobie nowy, ale z rozrzewnieniem wspominam mojego Douglasa, który nigdy się nie odnalazł. Jednak wystawa „Rowerowa jesień w fotografii” nam się udała i zaproszeni goście podziwiali jesienną świetlicę. Kręciołowe spotkanie uświetnił występ pieśniarza Jarosława Chojnackiego, który zachęcał, byśmy „nie wracali jeszcze na ziemię, bujali w obłokach”, a w przerwie swojego recitalu zabawiał zebraną publiczność anegdotkami rowerowej treści. Opowiadał jak to swego czasu na „Błękitnej strzale” - ukochanej kolarzówce podjechał pod Delikatesy i zostawił niezabezpieczony rower pod społemowskim sklepem, by napić się coca-coli i jak stwierdził muzyk był to wówczas najdroższy napój w jego życiu. Było to bardzo udane spotkanie, a występ Jarka Chojnackiego w moim sercu na zawsze zostanie. Bowiem potem na wielu jego koncertach bywałam i niezwykły śpiew podziwiałam.

Grażyna Saj-Klocek