W mroźne zimy, gdy na Jeziorze Leleskim zalega gruba warstwa lodu, ktoś wycina na nim trzcinę. Być może nikt nie zwróciłby na to większej uwagi, gdyby nie fakt, że resztki pozostawionego surowca zaśmiecają plażę na polu biwakowym prowadzonym przez Romana Starczaka. Ponosi on koszty sprzątania, które sięgają nawet kilku tysięcy złotych.
GRUBĘ TYSIĄCE ZA SPRZĄTNIE
Roman Starczak jest mieszkańcem Pasymia, ale od wielu lat prowadzi pole biwakowe nad Jeziorem Leleskim, przy drodze z Gromu do Elganowa. Tę z pozoru spokojną działalność, zakłócają mu osoby wycinające na akwenie trzcinę. - Dzieje się to zazwyczaj w mroźne zimy, gdy na jeziorze jest gruby lód – mówi pan Roman. Prowadzący wycinkę robią to bez wymaganych pozwoleń, a sposób ich działania pozostawia wiele do życzenia. - Zabierają tylko odpowiadającą im trzcinę i wywożą ją. Połamane resztki zostawiają. Kiedy przychodzi wiosna, to wszystko spływa z wodą na plażę – opowiada pan Roman. Ilości zalegających odpadów są ogromne.