Choć likwidacja Favoritu jest już przesądzona, temat ten nadal budzi wiele emocji. Radny powiatowy Szczepan Olbryś wytyka władzom powiatu, że te nie utrzymują kontaktu z lokalnymi przedsiębiorcami i nie mają wiedzy na temat kondycji działających na naszym terenie firm. Dziwi się, że starosta o zamiarze likwidacji spółki dowiedział się z prasy. - Przecież to nie zakład stolarski, gdzie pracuje właściciel, jego żona i sąsiad, ale fabryka zatrudniająca ponad 400 osób – mówi Olbryś.

Zero kontaktu z przedsiębiorcami

PRZESĄDZONA LIKWIDACJA

W ubiegłym tygodniu zakończyły się rozmowy samorządowców z przedstawicielami i likwidatorem spółki IMS Polska Holding w sprawie przyszłości zakładu Favorit w Szczytnie. Jego likwidacja jest już przesądzona, choć nastąpi z miesięcznym przesunięciem. Pracę straci 419 osób. Firma zapewnia, że są już trzej inwestorzy zainteresowani jej przejęciem. Na razie jednak nie wiadomo, jakie branże reprezentują i czy dzięki sprzedaży zakładu uda się uratować przynajmniej część miejsc pracy.

Temat likwidacji Favoritu poruszono na sesji Rady Powiatu w piątek 31 stycznia. Starosta Jarosław Matłach informował radnych na temat odbytych z przedstawicielami spółki spotkań. Wyraził nadzieję, że przynajmniej część osób zwolnionych z zakładu, znajdzie zatrudnienie u nowego inwestora. Zapewniał również, że Powiatowy Urząd Pracy jest przygotowany na wypłatę zasiłków dla tych, którzy stracą pracę.

NIKŁY PRZEPŁYW INFORMACJI

W zdecydowanie mniej optymistycznym tonie wypowiadał się radny opozycji Szczepan Olbryś. Dziwił się staroście, że ten o zamiarze likwidacji spółki dowiedział się z prasy. - To jest zastanawiające. Okazuje się, że nasze lokalne zakłady właściwie nie mają żadnego kontaktu ze starostwem, a jeśli już, to sporadyczny – mówił radny. Dodawał, że PUP i samorząd podejmują działania wtedy, gdy jest jest już po wszystkim. Olbryś zauważał, że w przypadku tak dużego zakładu przepływ informacji pomiędzy lokalnymi władzami a przedsiębiorcami powinien być lepszy. - Przecież to nie jest zakład stolarski, w którym pracuje właściciel, jego żona i sąsiad, ale fabryka zatrudniająca ponad 400 osób – nie mógł się nadziwić radny.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.