Tworzona na nasypie kolejowym Szczytno-Biskupiec trasa rowerowa sprawia, że bardzo często ją przemierzam.

Najpierw do Ochudna, potem do Nowych Kiejkut, wreszcie do Dźwierzut. Spotykam tam wielu miłośników jednośladów, którzy albo jadą w tym co ja kierunku, albo z naprzeciwka. Pewnego razu spotkałam dwie rowerzystki, które oznajmiły, że jadą z Biskupca. Zaintrygowała mnie ta informacja. Postanowiłam również dotrzeć do Biskupca. Tę propozycję podsunęłam „Kręciołom" gdy pojawiłam się na Placu Juranda w niedzielny poranek. Propozycję przyjęli bez entuzjazmu i w wyprawie towarzyszyli mi tylko do Nowych Kiejkut. Tam się rozstaliśmy i dalej jechałam sama. Za towarzystwo miałam jedynie żurawie. Spacerowały sobie po łąkach, szybowały nad głowową i klangorem nawoływały do sejmiku, cóż szykują się do odlotu. Na Łąkach Dymerskich, w sąsiedztwie mokradeł miałam istne safari. Gdy byłam w ruchu one nawet na mnie nie zwracały uwagi, ale gdy tylko zatrzymałam rower, wyjęłam aparat... Scenariusz niezmienny: tak szybko się podrywały, że tylko wzrokiem mogłam je uchwycić i usłyszeć charakterystyczne trąbienie. Kilka razy podejmowałam próbę, by uchwycić te piękne i dostojne ptaki, ale ich czujność mnie zadziwiała. W końcu odpuściłam i tylko wzrokiem je śledziłam. Zapatrzona w piękno przyrody nagle stanęłam jak wryta – ścieżka mi się skończyła i w taką szutrowo-kamienistą przemieniła. Jeszcze kawałek jechałam patrząc na ogrodzony budynek dworca w Kobułtach, gdy nagle strzał niczym z dubeltówki przestraszył mnie i sprawił, że zeskoczyłam z roweru. Spodziewałam się najgorszego, ale koła były w porządku więc stwierdziwszy, że to kamień wystrzelił spod jednego z nich postanowiłam prowadzić rower. Dobry kawałek szłam nasypem, by wreszcie skręcić w leśną drogę i dotrzeć do Kobułt. Tam po krótkim odpoczynku ruszyłam szosą w stronę Popowej Woli i wykorzystując nadarzający się skręt wróciłam na wygodną ścieżkę rowerową. Wprawdzie do Biskupca nie dotarłam, ale wspaniałą 70-kilometrową trasę pokonałam i wszystko, co napotkałam fotografowałam.

Grażyna Saj-Klocek

Żurawie na trawie