To już trzecie spotkanie na internetowej ławeczce, tym razem swój popis przed wnukami: Marysią i Jasiem miała babcia Bożenia. Machała do nich, my zresztą też, a dzieciaczki się cieszyły. Takie niewinne urządzenie jak kamera, a ileż daje radości, ten kto wymyślił ławeczkę powinien w nagrodę dostać jeśli nie Juranda, to Pofajdoka.
Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy i w niedzielny poranek wszyscy zjechaliśmy na Plac Juranda wprost na pofajdokową ławeczkę. Znów rozdzwoniły się telefony i miło było słyszeć, że nas widać.
W ostatnią niedzielę września na Plac Juranda zjechała dość liczna grupa rowerzystów. Tym razem zamiast zbierać się przy kiosku, przenieśliśmy na pofajdokową ławeczkę. Natychmiast zabrzęczała moja komórka, to znajomi z Wodzisławia informowali, że nas widzą. Fakt, iż jesteśmy rozpoznawalni sprawił, że od następnej niedzieli właśnie pod okiem kamery będziemy się teraz zbierać.
Gdy zjawiłam się w niedzielę 21 września na Placu Juranda, to się po prostu zdziwiłam małą frekwencją – tylko sześć osób. Pogoda wymarzona na rowerową wyprawę, a chętnych mało. Koledzy mnie uświadomili, że przecież w Wielbarku grzybowe szaleństwo, więc tam nasze „Kręcioły” pojechały samochodami.
Trasa: Wodzisław-Piotrkowice -Nawarzyce-Niegosławice-Sędowice-Wrocieryż (tu spotkałyśmy chłopaków z Łańcuta)-Jelcza-Pawłowice-Skrzypiów-Pińczów-Skrzypiów-Michałów-Węchadłów-Lubcza-Nawarzyce-Piotrkowice-Wodzisław. (miejscowości w woj. świętokrzyskim).
Trasa: Szczytno-Gizewo-świerk Hubert-Wólka Szczycieńska-lipa wierności-Siódmak-królewska daglezja-Rudka-Szczytno
TRASA: Szczytno- Kamionek-Szczycionek-Piece-Jecznik-Łysa Góra-Grzegrzółki-Małszewko-Dzwierzuty-Linowo-Trelkówko-Szczycionek-Kamionek-Szczytno.
Trasa: Szczytno-mostek na Wałpuszy-Babagajowy Las-Tatarski Szlak-Stare Kiejkuty-Wałpusz Ośrodek Policji-Stare Kiejkuty-Wałpusz-Szczytno
Piękna pogoda sprzyja wyprawom rowerowym, mogę więc realizować plan dotarcia do drzew – pomników przyrody i przeprowadzać inwentaryzację. Po jałowcach w Lipowcu postanowiłam sprawdzić kondycję Sosny Liry usytuowanej przy leśnej drodze Czarkowy Grąd – Wawrochy. Do wspólnej wyprawy namawiam koleżankę i we wtorek 26 sierpnia ruszamy zabielską szosą.
Lubię wracać do miejsc, które opisywałam i sprawdzać jakie w odkrytym zakątku nastąpiły zmiany. Takie wyprawy nazywam inwentaryzacją, ponieważ robiąc fotografie rejestruję okiem oraz obiektywem zachodzące przemiany. Często z radością stwierdzam, że dane uroczysko wypiękniało. Jednak bywa i tak, że moje serce płacze, gdy widzę jak „drzewa umierają stojąc”.
Zawsze, gdy siadamy na rowery ktoś z nas woła: „na koń!”. Jest to fajna komenda, przecież jesteśmy cyklistami na stalowych rumakach. Nic więc dziwnego, że wybraliśmy się do stadniny koni w Sasku Małym, by nasze rowery postawić obok prawdziwych wierzchowców.
Upał nie odpuszcza, ale po to jest lato. Fajnie, że jest gorąco, ma być gorąco. Na Placu Juranda w pełną żaru rowerową niedzielę stawiło się aż 14 osób, wszyscy zaopatrzeni w stroje kąpielowe i jedno pragnienie – jechać nad jezioro. Wybór padł na Ośrodek Wypoczynkowy Dolomity należący do Wandy i Andrzeja Kwiatkowskich.
Pomysł, by w upalną niedzielę wskoczyć na stalowe rumaki i pojechać na kajaki spodobał się wszystkim. Chwilę po 10-tej ruszyliśmy Tatarskim Szlakiem do Babięt. Bez pośpiechu jechaliśmy doskonale oznakowaną trasą wiodącą przez piękne mazurskie lasy.
Na naszej, pracowicie wypielęgnowanej przez mojego Januszka, działce pojawiły się pierwsze ogórki. Najwyższy czas, by przemienić je w rarytas nad rarytasy czyli najnormalniej w świecie ukisić. Ale aby były aromatyczne, smaczne i śliczne potrzebna jest krystalicznie czysta woda ze źródełka w Dębówku.
Tego jeszcze nie było, na Plac Juranda z fasonem zajechał mały Ignaś. Grzecznie podał na powitanie wszystkim rękę, a dziadek Kazio z dumą patrzył na rezolutnego wnuka. Niestety nie zabraliśmy pięciolatka na obchody „Dni Jedwabna”, ale miło było powitać takiego rowerzystę w naszym gronie. Żegnając Ignasia nie przypuszczaliśmy, że my sami, jeszcze dziś, przemienimy się w wesołe dzieciaczki.
Stoimy na Placu Juranda, a deszczyk kap kap siąpi na nasze głowy. Na szczęście jest ciepło, mamy też kurtki i nadzieję, że niebo się rozpogodzi. Postanawiamy jechać do Olszyn, bo dawno nie byliśmy na Giełdzie Staroci.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.