Kalendarzowa jesień zaczyna się 23 września, więc mamy jeszcze lato i jest ciągle w miarę ciepło.
W centralnym punkcie miasta, na placu Juranda stoi m. in. oszklona tablica. Wyjaśnia ona, że siedzące na pobliskiej ławce stworki to szczycieńskie pofajdoki i co trzeba zrobić, gdyby ktoś chciał razem z nimi być widoczny w internecie.
Miasto nasze pięknie ulokowało się między dwoma jeziorami, nad którymi wiodą malownicze szlaki pieszo-rowerowe.
W poprzednim numerze „Kurka” opisywaliśmy niebezpieczne zarośla krzewiące się tuż przy wjeździe do Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Korpelach.
W minionych latach miasto wzbraniało się przed postawieniem kurtyn wodnych. Jednak od dwóch lat są one już trwałym elementem małej miejskiej infrastruktury.
Nad kanałem łączącym oba miejskie jeziora biegnie krótki pasaż, ale elegancko urządzony, bo brukowany, z ławeczkami do wypoczynku i koszami na odpadki.
Już jakiś czas temu, zaraz po remoncie Miejskiego Domu Kultury, zauważyliśmy, że na unowocześnionej, szklanej elewacji budynku brakuje szyldu placówki. Dyrektor Andrzej Materna zapewnił nas wówczas, że nie będzie to jakaś okazała tablica, a skromny napis bez zbędnych dodatków.
W poprzednim numerze, po nagłym załamaniu pogody, zadawaliśmy sobie pytanie, czy aby nie nastąpił koniec lata. Stało się bowiem tak, że nim milusińscy i dorośli zdołali na dobre skorzystać z uroków miejskiej plaży, upały jak nagle nastąpiły, tak niestety, szybko odeszły.
Mieliśmy kilka dni prawdziwego, niemal tropikalnego lata, ale szybko się ono skończyło. No i nie wiadomo, czy jeszcze zechce powrócić.
W poprzednim wydaniu naszej gazety pisaliśmy, że na miejskiej plaży, choć jeszcze nie rozpoczęły się wakacje, już działa kąpielisko razem z ratownikami. Ba, plaża pozostawała pusta, bo tegoroczne lato - narzekaliśmy - jest jakieś chłodne, bez upałów.
Nasz stały Czytelnik, Ryszard Sala, były mieszkaniec Pasymia, znany jest ze swojej podróżniczej pasji. To on zabierał „Kurka” na najwyższe góry na naszym kontynencie, a obecnie przebywa w Turcji.
W poprzednim numerze „KM” chwaliliśmy miejskie władze za kolejną udaną inwestycję – remont ul. Pułaskiego. Jedyny mankament jaki zauważyliśmy oglądając całokształt robót, akurat ich nie dotyczył, a... roztargnionych pracowników.
Niecodzienny widok mieli przechodnie i zmotoryzowani w okolicach przejazdu kolejowego przecinającego ul. Władysława IV. Na ich oczach przez jezdnię przechodziła... kacza rodzinka. Młode, choć to kaczątka, przekraczały jezdnię idąc gęsiego, tak jak wymagają tego przepisy o ruchu drogowym.
Prace renowacyjne na dworcu PKP miały zakończyć się w maju. Tymczasem nadszedł już czerwiec, a wokół budynku ciągle widać krzątaninę.
Kilka dni temu miejscowi wędkarze amatorzy wybrali się na ryby w okolicach byłej bazy LOK-u. Po wypłynięciu na szersze wody, moczykije zaczęli rozglądać się za jakimś dobrym miejscem do wędkowania i wówczas, ku swojemu zdumieniu, zauważyli pływającą w toni... drewnianą ławkę, z rodzaju tych, które stoją przy ścieżce pieszo-rowerowej.
Od czasu, gdy wyremontowano budynek dworca PKS, pisaliśmy już kilka razy o nie najlepszym, a właściwie fatalnym stanie jego najbliższego otoczenia.
Latem ubiegłego roku pisaliśmy, jak to mieszkańcy osiedla przy ul. Lipperta pozakładali sobie miniogródki.
Pan Bogdan Szczepanek, mieszkaniec Lejkowa (gm. Wielbark) kilka dni temu w trakcie prowadzenia wiosennych prac polowych wydobył z ziemi zagadkowo wyglądający róg.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.