Nadeszła kolejna jesień. Smutna pora roku. Między innymi dlatego, że to najczęściej jesienią opuszczają nas nasi najbliżsi. A także ci dalsi, ale doskonale nam znani i kochani artyści teatru oraz filmu. W ostatnich dniach odszedł Franciszek Pieczka, a kilka dni wcześniej Kazimierz Mazur. Chciałbym w dzisiejszym felietonie przypomnieć obu aktorów.
Pozornie błahy wypadek unieruchomił mnie, z powodu kontuzji, na ładnych kilka tygodni. W domu. I tak zostałem wyłączony z współuczestnictwa w wakacyjnych, szczycieńskich imprezach w najpiękniejszym okresie mazurskiego lata. Sezon już się skończył, a ja nie zdążyłem skorzystać z miejscowych atrakcji.
Na przełomie lat 80. i 90. otworzyłem, z dwiema wspólniczkami, trzy galerie sztuki. Dwie w Warszawie i jedną w Krakowie. Poza obrazami, grafiką i artystyczną ceramiką sprzedawaliśmy także unikatową biżuterię, dostarczaną nam przez artystów plastyków. Galeryjne lokale mieściły się przy luksusowych hotelach, toteż naszą klientelą byli głównie zamożni turyści zagraniczni. Wkrótce okazało się, że największym wzięciem cieszyły się niepowtarzalne wyroby jubilerskie, szczególnie biżuteria srebrna z dodatkiem bursztynu, albo też polskiego kryształu górskiego.
Wychowałem się na felietonach najwspanialszych mistrzów dziennikarskiej profesji.
Tydzień temu, pisząc felieton na temat tygodnika „Przekrój”, wspomniałem Jana Kamyczka, czyli Janinę Ipohorską oraz jej stałą rubrykę zatytułowaną „Demokratyczny savoir vivre”. Zabawnym wydaje mi się pierwsze słowo owego tytułu.
„Przekrój” rozpoczął swój żywot już w roku 1945 i funkcjonuje do dzisiaj.
Hobby, czyli zamiłowanie do czegoś. A do czego? Postanowiłem trochę poczytać, aby lepiej rozeznać się w temacie. I tu mnie zamurowało. Otóż 80% tego, co zamieszczono w licznych artykułach, wyszukanych przeze mnie w internecie, to nie ciekawostki, ale poradniki, jakież to hobby można dla siebie wymyślić.
Zaprzyjaźnione z ludźmi zwierzaki to, przede wszystkim, pies i kot. O czworonogu szczekającym zwykło się mówić „pies najlepszym przyjacielem człowieka”. Wprawdzie jeden z moich kolegów zawsze uściśla, że człowieka jedzącego, ale tak, czy inaczej pies jest przyjacielem. O kocie tak się nie mówi. Może dlatego, że zazwyczaj przebywa on w domach wyższych sfer - od pięknych celebrytek zaczynając, a kończąc na prezesie wszystkich prezesów. Nie mniej kot potrafi być zwierzęciem sympatycznym, zatem nie wykluczajmy go z grona przyjaciół.
Dwa tygodnie temu napisałem w „Kurku Mazurskim” felieton o wadach i zaletach różnych europejskich nacji.
W poprzednim felietonie napisałem, że podróżowałem wiele po świecie, realizując liczne, zlecone mi, prace architektoniczne. Jeden z moich stałych czytelników, zaprzyjaźniony ze mną prywatnie, po przeczytaniu tekstu zatelefonował z niejaką pretensją.
Niegdyś dużo podróżowałem po świecie. Niemal zawsze zawodowo, czyli za pieniądze firmy, która zlecała mi taką lub inną zagraniczną realizację architektoniczną. Nigdy nie były to kokosy, ale przejazd i hotel ze śniadaniem miałem gwarantowane. W ten sposób zwiedziłem kawał świata.
Tak się złożyło, że na skutek nagłej kontuzji wylądowałem w szczycieńskim szpitalu. Spędziłem tam kilka dni na oddziale interna II. Jestem już w domu i chcę teraz podzielić się z moimi czytelnikami wrażeniami z nowego obiektu. Nowego, bowiem oddział interna II mieści się w świeżo zbudowanej części szpitala.
Co to jest design? Po angielsku projekt. My używamy tego słowa zamiennie z polskim określeniem sztuka użytkowa. Otóż w tej dziedzinie mamy ogromne osiągnięcia, a zaczęło się to w latach sześćdziesiątych, a częściowo jeszcze wcześniej. Czyli za komuny.
Znamy różne odmiany klasyfikowania mieszkańców naszej planety. Jedne niezwykle poważne, inne żartobliwe. Do tych drugich należą wymienione w tytule określenia. W zasadzie dotyczą one społeczności europejskiej, jako że nie wymieniłem zjadaczy ryżu, ale to jest niemal połowa ludności ziemi i wynika z geograficzno - klimatycznej konieczności, a nie upodobań. Zatem dzisiaj proponuję kilka mniej lub bardziej zabawnych opowiastek na wesoło. O tym, czym różnią się wymienione grupy smakoszy.
Przed tygodniem przeczytałem w „Kurku Mazurskim” o konferencji prasowej, na której burmistrz zaprezentował szczycieński kalendarz imprez letnich.
Odkąd zacząłem pisać kurkowe felietony, a to już czternaście lat mija, przyzwyczaiłem się, że okres jesienny, a szczególnie listopad, to czas, kiedy wiele znajomych mi osób odchodzi od nas na zawsze.
Wkrótce kalendarzowy początek lata. Czyli okres wakacji, wczasów, to jest wszelakiego wypoczynku w promieniach słońca. Zapewne czekają nas upały, a co za tym idzie konieczność chłodzenia się. Zewnątrz i wewnątrz. To pierwsze, to oczywiście kąpiele w mazurskich jeziorach, a drugie to lody. W dzisiejszych czasach ogromny wybór ich rodzajów jest ogólnie dostępny.
Przed tygodniem wspomniałem o świeżo wydanej książce „Made in Poland”. Przypominam, że jej autor, Krzysztof Żywczak, opisuje w niej polskie, rozsławione w świecie, sukcesy.
Wielokrotnie pisałem, w swoich felietonach, o polskiej kulturze, a także nauce, na przestrzeni wieków.
Dzisiejszy felieton piszę, jak zwykle, w niedzielę. Wczoraj uczestniczyłem w sympatycznym, prywatnym przyjęciu.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.