Właśnie przeczytałem świeżo wydaną książkę, autorstwa Jana Suzina, pod tytułem „Nieźle się zapowiadało”.
Ten felieton piszę w niedzielę 3 lipca, na ratuszowej wieży. Tutaj „rezyduję” od dziewięciu dni. Obserwuję z okien wieży plac Juranda, łącznie z odcinkiem ulicy Spacerowej, a także fragmentem plaży oraz ruin zamku. Miałem nadzieję, że na podstawie owych obserwacji będę miał okazję entuzjastycznie opisać początek sezonu turystycznego w Szczytnie.
22 czerwca zmarł reżyser filmowy Krzysztof Gradowski. Nie zaliczano go do tak znaczących postaci jak Wajda, Kutz, czy Kieślowski, a jednak, dzięki serii efektownych i dość szalonych filmów dla dzieci, o panu Kleksie, wszedł do grupy polskich, kinowych znakomitości. Tak się składa, że przez kilka lat ściśle współpracowałem z Krzysztofem, aczkolwiek nie przy realizacji filmów o Ambrożym Kleksie.
Dwa tygodnie temu pisałem o „polskiej specjalności”, czyli o tak zwanej ułańskiej fantazji.
Dziesięć dni temu udostępniono zwiedzającym zrewitalizowane ruiny XIV-wiecznego zamku krzyżackiego w Szczytnie.
Ułańska fantazja. Co to oznacza? Otóż jest to sformułowanie z dawnych epok, dzisiaj już historyczne.
Niedawno miałem okazję powspominać, w gronie znajomych, Franciszka Starowieyskiego.
Kiedy 13 lat temu rozpoczynałem pisanie felietonów do „Kurka Mazurskiego”, zastanawiałem się nad tytułem zaproponowanego mi cyklu. W redakcji wybraliśmy „Gawędy z niskiej grzędy”, ale, pośród innych jeszcze pomysłów, wymyśliłem także nagłówek „Gadułki z wyższej półki”. Było to dawno temu i poszło w zapomnienie.
W nagłówku tytuł znanej piosenki w czasie przeszłym. Dlaczego? Bo prawie nikt, w dzisiejszych czasach, nie uprawia już tradycyjnej formy korespondencji. Na starannie dobranej, eleganckiej papeterii, wiecznym piórem, długopisem, albo też przy pomocy staroświeckiej maszyny do pisania.
Mamy za sobą dwa dni polskich świąt państwowych. Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej oraz Święto Narodowe Trzeciego Maja.
Polak, Węgier - dwa bratanki i do szabli i do szklanki. Oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi - to bardzo stare, rymowane przysłowie jest popularne nie tylko w Polsce, ale i na Węgrzech. Oczywiście w tamtejszej wersji językowej. Zaczyna się ono od słów „Lengyel, Magyar - ket jo barat...” Dalej nie będę cytował. Za trudny język. Dodam tylko, że słowo Lengyel oznacza Polaka. Znane są w Polsce także inne, wierszowane przysłowia, oceniające obce nacje. Niekoniecznie przychylne. Na przykład: „Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
Przed tygodniem napisałem felieton na temat satyry i dowcipu. Ze szczególnym uwzględnieniem ich odmiany politycznej. Z tym, że skupiłem się na polskiej specyfice tego rodzaju żartów. Dzisiaj chciałbym temat nieco rozszerzyć. Dodać kilka przykładów, także spoza Polski. Powszechnie wiadomo, że poczucie humoru poszczególnych narodów różni się między sobą. Zatem postaram się przybliżyć czytelnikom owe satyryczne niuanse.
Zapragnąłem dzisiaj rozejrzeć się w temacie podanym w nagłówku. Po to, żeby choć trochę rozbawić moich czytelników, a także i siebie. Święta minęły i znów, we wszelakich mediach, dominują ponure informacje medyczne z naszej pandemicznej codzienności. Zatem, przez przekorę, zajmijmy się czymś weselszym.
Chluśniem, bo uśniem. Łykniem, bo odwykniem. Zdrowie wasze w gardło nasze.
Muzyczne spektakle są młodsze historycznie niż teatr, a jednak także i one towarzyszą ludzkości od wieków. Konkretnie od wieków czterech, ponieważ pierwowzór dzisiejszej opery, nazwany dramma per musica, pokazano we Włoszech, około roku 1600. Przez 400 lat powstawały kolejne odmiany teatru muzycznego. Operetka, wodewil, musical. Przypomnijmy sobie niektóre historyczne, a czasem nawet kultowe, przedstawienia.
Bohema, czyli cyganeria artystyczna. Co to jest? Francuskie słowo la boheme oznacza środowisko ludzi sztuki. Artystów wolnych od mieszczańskich konwenansów, żyjących własnym życiem towarzyskim, pośród swoich. Przypomnę jedną z dwóch najpiękniejszych piosenek Charlesa Aznavoura (obok „Isabelle”), czyli słynny utwór „La boheme”.
Łakocie, czyli słodkości, albo, jak kto woli, słodycze. Kiedy rozpoczynaliśmy okres wielkiego postu, pisałem o śledziach. Obecnie czas umartwień dobiega końca, zatem porozmawiajmy o kulinarnej rozpuście, czyli o słodkich przysmakach.
Zbliża się Niedziela Palmowa, czyli święto upamiętniające triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy.
Śledź, jaki jest, każdy widzi. To stwierdzenie stanowi parafrazę słynnego zdania z historycznej (rok 1745) encyklopedii „Nowe Ateny”, autorstwa Benedykta Chmielowskiego. Tamże owo krótkie określenie było opisem konia. Czyli, po prostu - koń jak koń. Nic nadzwyczajnego.
Kultura, inteligencja i wykształcenie. Co to jest? Ogólnie biorąc powinny to być zalety wyróżniające kogoś, kogo określamy terminem inteligent. Jednak często owe pojęcia są ze sobą mylone. Najlepiej można to zaobserwować, śledząc różnego rodzaju telewizyjne debaty. Zastanówmy się zatem, jakich to ludzkich cech dotyczą wymienione nazwy.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.