W raportach UBP, KBW i MO akcje bojowe oddziału „Łupaszki” były przedstawiane w krzywym zwierciadle. Partyzantom przypisywano bestialstwo, pastwienie się nad wziętymi do niewoli i dobijanie rannych. Można o tym przeczytać w wielu pracach dotyczących okresu „utrwalania władzy ludowej” - co nie dziwi. Jednak nawet po 1989 roku pojawiają się publikacje z podobnymi sensacjami. Według partyjnych historyków, akcje szwadronów „Łupaszki” przebiegały w następujący sposób: rozbrojenie posterunku MO lub UBP, pobicie funkcjonariuszy, co odważniejszym funkcjonariuszom dawkowano wymyślniejsze tortury, rozstrzelanie funkcjonariuszy UBP, nierzadko też MO, najlepiej na oczach mieszkańców danej wsi. Na koniec sanitariuszki oddziałów wileńskich dobijały strzałem w głowę żyjących jeszcze komunistów.
Pomimo że odzyskaliśmy suwerenność w 1989 roku, bitwa o pamięć trwa, a jeśli idzie o pamięć lat najnowszych – dopiero się zaczyna. Okres komunistyczny w dziejach naszego kraju spowodował ogromne spustoszenie w świadomości narodowej Polaków. Długie lata komunistycznej propagandy doprowadziły do swoistej zamiany ról. Ofiara stała się katem, kat ofiarą, bohater - leśnym bandytą, stalinowski oprawca - bohaterem. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Jeszcze dziś ten pseudonim nie chce przejść niektórym przez gardło, dalej mówi się o ukraińskim reakcyjnym bandycie, który bezwzględnie mordował funkcjonariuszy UB i działaczy komunistycznych.
Ponad 70 lat temu pewne wydarzenia na Mazurach stały się znane w Europie, a nawet poza nią, wywołując także napięcie w stosunkach pomiędzy Polską a Niemcami. „Na granicy płonie” - pisała niemiecka prasa. „Napad hakatystów na prokuratora” - pisała prasa polska. Chodziło o zamieszki w Jedwabnie, które doczekały się międzynarodowego rozgłosu. Wraz z uciekającym przez okno prokuratorem upadł mit niemieckiego „Ordnung’u”. Zamieszki stłumiono dopiero po ściągnięciu policyjnych posiłków z kilku sąsiednich powiatów. Ich skutkiem był proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadły 104 osoby. Proces ten uważany jest za najgłośniejszą sprawę sądową Mazur. Przez wiele lat popadł w zapomnienie, warto więc przedstawić go bliżej.
W tym roku obchodzimy 280-lecie uzyskania praw miejskich przez Szczytno. Stało się to na mocy regulaminu wydanego przez króla Prus Fryderyka Wilhelma I 12 czerwca 1723 r. Przepis ten normował sytuację licznych osad i miasteczek na Mazurach, które od dawna posiadały przywileje i powinności na prawach miast, lecz nie posiadały prawa do własnego samorządu.
Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej radni zmienili nazwę ulicy Związku Jaszczurczego na Wileńską, a nasi Czytelnicy zaczęli się zastanawiać, czym był Związek Jaszczurczy. Dziś publikujemy pierwszą część artykułu, który zaspokoi - być może - ich ciekawość.
Część II.
Po 1410 roku rządy Zakonu Krzyżackiego w Prusach stawały się dla miejscowej ludności coraz bardziej uciążliwe. Działający od 1397 roku półjawny Związek Jaszczurczy, ze względu na liczne prześladowania stał się organizacją tajną.
Szczytno zostało zajęte przez wojska radzieckie 23 stycznia 1945 r., a więc 10 dni po rozpoczęciu wielkiej ofensywy zimowej Armii Czerwonej, w wyniku której padł ostatni bastion Trzeciej Rzeszy - Prusy Wschodnie.
Część I.
- Każdy, kto będzie się ewakuował, zostanie uznany za zdrajcę - tymi słowami w połowie września 1944 roku rozpoczął swe orędzie do podległych mu mieszkańców Gauleiter Prus Wschodnich (naczelnik okręgu w partii hitlerowskiej) - Erich Koch.
Część II.
Jesienią 1944 roku życie w naszym powiecie toczyło się tylko na pozór normalnie. Jeszcze latem tego samego roku Gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch wydał polecenie, by przeprowadzane były normalne prace rolne. Jesienią na części pól zasiano zboże ozime z nadzieją na zebranie plonu latem następnego roku.
Część III.
20 stycznia 1945 roku sytuacja wojsk niemieckich staje się tragiczna. Dowódcy 4 Armii generałowi Hossbachowi nawet przez myśl nie przechodzi samotna obrona przygotowanych umocnień w rejonie Pisza i Szczytna.
Część IV.
"Mordujcie odważni czerwonoarmiejcy, mordujcie! Nie ma w Niemcach nic co by było niewinne. Stosujcie się do wezwania towarzysza Stalina i rozdepczcie to faszystowskie zwierzę w jego jaskini. Łamcie siłą wyniosłość germańskich kobiet, bierzcie je bez umiarkowania jako łup. Zabijajcie odważni czerwonogwardziści... zabijajcie!"
(fragment ulotki rozrzucanej na krótko przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Prus Wschodnich)
Część V.
"Niemcy nie są żadnymi LUDŹMI (...) Jeżeli ty w przeciągu jednego dnia nie zabiłeś co najmniej jednego Niemca, jest ten dzień dla ciebie dniem straconym (...) Jeżeli zabiłeś jednego, zabij następnego - dla nas nie istnieje nic weselszego, jak niemieckie zwłoki." Ten cytat z "Wojny" Ilji Erenburga wydanej w 1943 roku przez Państwowe Wydawnictwo Literatury Pięknej(?!) w Moskwie, wykorzystano w ulotkach propagandowych, rozrzucanych nad Prusami Wschodnimi w styczniu 1945 roku.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.