W poprzednim felietonie opisywałem poczucie humoru ludzi związanych z działalnością kulturalną. Zarówno artystów, jak i resortowych urzędników. Wyszło to raczej dość ponuro, tymczasem pozostało mi w pamięci jeszcze kilka zabawnych wspomnień. Zatem, gwoli rozbawienia czytelników, dorzucę do tematu sprzed tygodnia kilka wesołych anegdotek.
Z racji uprawianych zawodów przez całe życie obracałem się w świecie ludzi związanych z życiem kulturalnym.
Tytuł aktualnego felietonu jest fragmentem piosenki, ale zanim wyjaśnię jakiej, pozwolę sobie napisać kila słów, dlaczego wybrałem dawne telewizyjne gwiazdy na bohaterów dzisiejszego tekstu.
Tydzień temu, w czwartek, skorzystałem z zaproszenia na wernisaż wystawy malarstwa Elżbiety Białczak. Ekspozycję zaprezentowano w Miejskim Domu Kultury, a jej uroczyste otwarcie miało wyjątkowo wzruszający charakter. Właściwie rodzinny. Elżbieta Białczak jest nauczycielką w Szkole Podstawowej nr 6 w Szczytnie. Wcześniej uczyła w „trójce”.
Kilka dni temu obchodziliśmy Święto Objawienia Pańskiego, czyli Epifanii, nazywane także Świętem Trzech Króli. Jest to jedno z najstarszych świąt ustanowionych przez Kościół.
Minął okres Świąt Bożego Narodzenia. Czas jakże radosny, ale tym razem także smutny. Co kilka dni dowiadywaliśmy się, że znów ktoś z ludzi ważnych, znaczących w naszym współczesnym świecie, opuścił ów świat i przeniósł się do krainy wieczystej. Zakładam, że do Nieba. Najpierw odszedł słynny reżyser Kazimierz Kutz. To było 18 grudnia. Wkrótce potem pożegnał się z nami legendarny wręcz pisarz i dziennikarz Ryszard Marek Groński. Odszedł w samą Wigilię. Trzy dni później zmarł biskup Tadeusz Pieronek.
Tytuł felietonu jest nazwą wystawy, którą wciąż jeszcze możemy oglądać w Miejskim Domu Kultury. Wystawę obejrzałem z zachwytem i nawet, przed miesiącem, napisałem o niej. Niestety wobec innych, pilnych tematów nie zdążyłem wykorzystać powstałego tekstu. Ekspozycja miała trwać do dnia szóstego grudnia, toteż recenzja byłaby spóźniona.
Ostatnio rzadziej bywam w Warszawie. Pozbawiony zatem stołecznych atrakcji kulturalno - oświatowych, dość intensywnie chłonę to, co z końcem roku ofiaruje nam miasto Szczytno.
Dziewiętnastego listopada zmarł Witold Sobociński. Wybitny polski operator. Jeden z kilku najsłynniejszych w Europie filmowców.
W czwartkowy wieczór odwiedziłem szczycieński Pub nr 9 i obejrzałem tam wspaniały koncert pod nazwą „Wieczerza żydowska” w wykonaniu zespołu Warmia Klezmer Band. Widowisko na najwyższym poziomie. W zasadzie nie powinienem się temu dziwić, bowiem nasz szczycieński klub cieszy się ogólnopolską renomą i formalnie, od ośmiu lat, jest oficjalnie zrejestrowany, jako „Kabaretowa scena Trójki”. Trójki, czyli trzeciej rozgłośni Polskiego Radia.
Oczywiście życie kulturalne w Szczytnie.
Felieton piszę, jak zwykle, w niedzielę. Tym razem w dzień szczególnie świąteczny. W Setną Rocznicę Odzyskania Niepodległości. O czym zatem mam pisać w dniu tak uroczystym? Pytanie retoryczne. Oczywiście o rocznicy, choć w ostatnich tygodniach powiedziano i napisano w mediach tak dużo na temat aktualnego święta, że cóż ja jeszcze mogę dodać?
Od ładnych kilku lat, na początku listopada, otrzymuję od Radia ZET zaproszenie na galę wręczenia nagrody imienia Andrzeja Woyciechowskiego za najlepszy materiał dziennikarski roku. Uroczystość odbywa się zawsze w Narodowej Galerii Sztuki ZACHĘTA w Warszawie.
Skorzystajmy z chwili wytchnienia po pierwszej turze wyborów. Oderwijmy się od politycznej agitacji i porozmawiajmy na jakiś sympatyczny, niepoważny temat.
O czym tu pisać w przededniu wyborów? Nie przypominam sobie tak agresywnej kampanii wyborczej jak obecna. Ogólnopolska, bezpardonowa walka między PiS, a PO, z towarzyszeniem pomniejszych ugrupowań, rozgrzewa do czerwoności rozemocjonowane umysły elektoratu. Także atmosferę. Stąd zapewne niespodziewane upały w połowie października.
Dziesięć dni temu zmarł Charles Aznavour. W wieku lat 94. Straszne są dla wielkich artystów te kolejne miesiące drugiej części roku 2018. Pisałem o Marku Karewiczu, słynnym polskim fotografiku. Zmarł w czerwcu. Później zmarła Aretha Franklin.
Tytuł felietonu jest fragmentem piosenki napisanej przez Andrzeja Rosiewicza, kiedy jeszcze nie był Rosiewiczem estradowym, a skromnym studentem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (dziś Akademia Rolnicza) w Warszawie. Kształcił się tamże na inżyniera melioranta, co nie przeszkadzało mu w układaniu tekstów i komponowaniu piosenek.
Kampania wyborcza w toku. Widmo krąży po Polsce. Widmo przyszłości. Póki co, tej najbliższej. Świetlane jej wizje przedstawiają nam niezliczeni pretendenci do samorządowych stanowisk. Czytamy o nich, także słuchamy... no i jest w czym wybierać. Jeśli chodzi o nasze miasto, to dokładnie przejrzałem programy wszystkich kandydatów na burmistrza.
Dziesiątego września zmarł Karol Śliwka. Artysta grafik światowej sławy. Do obchodzenia 86. rocznicy urodzin zabrakło mu sześciu dni. Znałem Karola. Był mistrzem grafiki użytkowej, a ja miałem przyjemność i zaszczyt współpracować z nim pod koniec lat siedemdziesiątych. Sporo się wówczas nauczyłem. Zatem kilka wspomnień o zmarłym twórcy. Wielkim artyście!
Czy istnieje jeszcze prawdziwa sztuka dziennikarska, czy też raczej przekonanie, że napisanie czegokolwiek, to żadna sztuka? Gdzie kończy się rzetelna informacja, a gdzie zaczyna propaganda? Czy są jeszcze dziennikarze bezstronni, czy tylko polityczni agitatorzy? Czy w tym zawodzie nadal egzystuje pojęcie „profesjonalizm”? Moje pytania dotyczą medialnych komentatorów politycznych. Zarówno tych z prasy, jak również z telewizji. Radia nie słucham, zatem nic o nim nie potrafię powiedzieć.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.